czwartek, 19 lipca 2012

Bunt!


Zbuntowałam się. Ogólnie rzecz biorąc, okres przeciwstawianiu się wszystkiemu, co tylko daje taką możliwość, dawno mam już za sobą, jednak dziś zbuntowane myśli psują mi spokój dwojako – mało, że latają nad głową i warczą, co chwila rzucając w przestrzeń ciche przekleństwa, jeszcze zagnieździły się we mnie samej - tego to już stanowczo za wiele!
Terapią dla mojego serca jest rozmowa. Wszelaka i o czymkolwiek. Uwielbiam gadać, jeśli nie mam, z kim, mówię do siebie, co niekiedy jest odbierane jako przejaw nie tyle braku rozmówcy, co problemów pod ciemieniem. Mimo doświadczania sytuacji, w których usta mam ciągle otwarte i to bynajmniej nie ze zdziwienia, mam przykre wrażenie, że tracę zdolność komunikowania się.

Najprostszy przykład, proszę uprzejmie, z życia, dokładnie - z mojego. Czasy szkoły średniej mam dawno za sobą, koleżankę jednak z tego fantastycznego etapu życia ciągle mam, a fakt, że nasza relacja sprowadza się tylko do rzeczywistości wirtualnej, jakoś mi umykał. Ucieszona czasem wakacyjnym, kiedy każda z nas odwiedzała rodzinę, z właściwą sobie niefrasobliwością i, niestety, naiwnością, zaprosiłam ją do siebie na kawę. Potem zdarzenia zwaliły się Niagarą. Ja coś mówiłam, ona nie odpowiadała, za chwilę wspominała coś na zupełnie inny temat, by po chwili zamilknąć. Niejasności stanowiły przesadny nadmiar i pchały się wręcz natrętnie. W końcu milczenie stało się i moim udziałem. Kawa wystygła kompletnie i poszła w zapomnienie; podobny proces dotyczyłby i zaproszonej koleżanki, ale zacięta zrobiłam się do niemożliwości, wybrałam się do księgarni w poszukiwaniu jakiś cudownych poradników psychologicznych.

Za radą autora, kolejne spotkanie odbyło się w kawiarni, bardziej neutralnym gruntem do rozmowy mógłby być już chyba tylko dworzec kolejowy. Wnioski pchają mi się sama, a ich skutkiem bezpośrednim jest ten post. I choć tworzę tutaj pole do dyskusji na temat komunikacji międzyludzkiej, czy też raczej jej braku, niczym Julie Delpy nie mam złudzeń – język jest naszym wrogiem. Nie umiem nakręcić tak dobrych i inteligentnych filmów, ale, by trochę uzewnętrznić emocje, piszę. Sami zakłócamy komunikację, zamiast ją ułatwiać, dostosowujemy się do jej wymogów i ograniczeń. Mamy wiele możliwości utrzymania kontaktu ze sobą, a, paradoksalnie, wychodzi nam to nieudolnie. Dlatego całym moim sercem, pełnym idealizmu, z którym nie ma, co w dzisiejszych czasach robić, jestem za rozmową. Prawdziwą wymianą myśli, czy to przy kawie/ herbacie, czy też winie lub wodzie z cytryną. Z ciastem, obiadem, w kawiarni, domu, parku i o czymkolwiek, byleby mówić i być z drugim człowiekiem.

Młodsza- wyższa A.






Źródło: http://data.whicdn.com/images/2492060/speak2-1_large.jpg

Źródło:http://data.whicdn.com/images/21024380/tumblr_lx04qkR8t91r8pjx5o1_500_large.png





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz