Dla młodego pokolenia różnice mogą
być nie do przejścia. Naszym rodzicom ciężko było czasem wyjaśnić, że komputer
i spędzone na eksplorowaniu internetu godziny to czas niekoniecznie
bezpowrotnie stracony. Wciąż kłopotliwa bywa niekiedy trudność wytłumaczenia
starszym osobom tego, że internet to coś więcej niż zło wcielone, za którym oczywiście
czają się złe siły( i nie pytajcie czy jednostką tej siły jest Newton). Nie
wiem, czy zdajecie sobie sprawę, że niektórym też trzy litery W, w każdym
adresie internetowym kojarzą się z trzema szóstkami. Pomijam znaczenie trzech
szóstek, dziś nas to akurat nie interesuje. ;) Oni mają swoje rację, my –
młodzi- swoje. Wątpię, żeby kiedykolwiek jednym udało się przekonać do swoich
argumentów tych drugich.
Dziś, mimo wszystko, stanę, ku swojemu zaskoczeniu,
po stronie tych ‘starszych’. Nie, nie będę Was przekonywać, co znaczy www i
dlaczego powinniście sprzedać Wasze ukochane komputery, gdzie lista ulubionych
bywa dłuższa niż lista książek przeczytanych przez ostatnie 5 lat. Tego Wam
oszczędzę, a poza tym- jakkolwiek to nie zabrzmi- nie jestem kosmitką i moja
lista ulubionych też ma w sobie niejeden skarb ;) Staję jednak po tej drugiej
stronie barykady. Po stronie tych z naszego punktu widzenia starszych, którzy
nie rozumieją, dlaczego młodzież zamiast szaleć na boiskach i podwórkach, woli
szaleć na facebooku i nie mieści im się w głowach to, że my- młodzi – nie mamy
czasu na spotkanie, na sen, na związki- ale mamy za to go wystarczająco wiele,
żeby sprawdzić pocztę i wysłać tak niezobowiązującego przecież maila. Staram
się jak mogę iść z duchem czasu, ale im jestem starsza, tym- wybaczcie- i mi
się to coraz mniej mieści w głowie.
Zdecydowałyśmy się prowadzić bloga we dwie, ale tylko jedna z nas ma predysozycję do internetowego uzależnienia. Tą osobą jest autorka tego tekstu. Drugą A ominęły wszelkie szaleństwa- moda na grono, facebooka, popularne obecnie blogi modowe, demotywatory, kwejk- nasza druga A pozostaje wobec nich obojętna. Mnie od czasu do czasu internet dosłownie pochłonia. I nie pytajcie, co się wtedy ze mną dzieje. Całe szczęście, że coś czuwa nade mną i zazwyczaj przerywa połączenie wtedy, kiedy oczy są już bardzo czerwone, źrenice wyjątkowo wąskie a częstotliwość ziewania wzrasta niebezpiecznie ponad normę. Wciskając czasem przycisk’ ZAMKNIJ’ nie umiem pozbyć się odczucia, że coś właśnie mi uciekło. I nie mam tu na myśli ostatnio otwartej strony. Zmarnowałam godziny, które można było poświęcić na mnóstwo innych- na pewno bardziej pożytecznych- rzeczy. I znów to samo- wyrzuty sumienia, za mało czasu na wszytsko, chyba znowu się nie wyśpię i muszę wreszcie wziąć się w garść. Ale ten ,pobyt w garści ‘ trwa maksymalnie kilka dni, potem znów to samo. Dlatego- jako współautorka bloga bądź co bądź internetowego-strzelam sobie tym tekstem w kolano, nawołując niejako do bojkotu największego wynalazku XX wieku. Nie chcę przez to powiedzieć, żeby każdy w imię kary za zmarnowane na bezsensownym klikaniu godziny przewiązał się światłowodem lub wyrzucił laptopa przez okno. Ważniejsze, żeby uświadomić sobie moment kiedy po jednorazowym wciśnięciu enter, będzie już za późno na escape.
Starsza A.
Źródło: http://data.whicdn.com/images/32218690/8448_b274_500_large.jpeg
rozsmieszylo mnie to zdjecie i love internet, hehe, zupelnie jakbym siebie widziala :) caly dzien zabieralam sie do filmu, ale tak mnie pozera ten internet, ze obejrzalam raptem 20 min i stwierdzilam ze nieciekawy..
OdpowiedzUsuńahh, potwor :P