,,Gdybyś musiał wybrać jedno miejsce, w którym chciałbyś żyć…” Przeczytałam to hasło jakieś dwa tygodnie temu na jednym z bilbordów reklamowych. Dworzec, hałas, mnóstwo ludzi. Czekam na przyjaciół kupujących bilety, kiedy nagle widzę bilbord z powyższym hasłem. Reklamować miał – nie wiedzieć czemu- samochód. Transporter do lepszego świata z kilkusekundowym przyspieszeniem do perfekcyjnego tempa życia. Sprzedaż auta po takiej reklamie na pewno nabierze tempa.
Widząc tę reklamę, ja z kolei nabieram ochoty do napisania posta.
Źródło: weheartit.com |
Źródło: weheartit.com |
Co to znaczy ,,moje miejsce na ziemi”? Skąd można mieć pewność, że je
znaleźliśmy? Po czym się to rozpoznaje, jak się to czuje? Pytanie o miejsce na
ziemi kogoś, kto swojego życia, mówiąc kolokwialnie, jeszcze nie ,,urządził”
jest niebezpieczne. Chciałabym móc odpowiedzieć na pytanie z bilbordu, ale nie
jestem w stanie tego zrobić. Niemoc w tej kwestii przekłada się na
przemyślenia, jak dojść do odpowiedzi, nie wiedząc, w którą stronę pójść, by ją
znaleźć. Gdybym teraz rozpoczęła rozbudowaną refleksję, czytałbyś ją,
Czytelniku, kilka godzin, a po lekturze uznał autorkę za oazę chaosu. Zrobię
inaczej.
Dom niewielki, drewniany. Na ganku przystrojonym nieskończoną ilością kwiatów poranek pachnie inaczej niż kiedykolwiek, wieczór mieni się płomieniami świecy, dni kończą się inaczej niż w mieście, codziennie tak samo, nigdy mimo to nie monotonnie. Rano, kiedy otwieram okno, słyszę szum morza. Duży ogród, wiosną i latem zielony, jesienią rudo-brunatny, zimą pochłonięty w bieli. Króluje w nim pies-przyjaciel, najlepiej wilczur, którego poczciwe oczy witają mnie przy każdym powrocie do domu. Kamienna dróżka wyznaczająca kierunek ku azylowi, drewniana podłoga skrzypiąca, kiedy przekraczam próg pokoju, gdzie regały z książkami sięgają sufitu, a w rogu stoi wiklinowy fotel, na którym usypiam z książką w ręku. Wielki stół na środku kuchni, w której roi się od smaków, zapachów i kolorów. Dom wypełniony śmiechem, ludźmi, gośćmi zawsze proszonymi, witanymi szeroko otwartymi ramionami.
Dom niewielki, drewniany. Na ganku przystrojonym nieskończoną ilością kwiatów poranek pachnie inaczej niż kiedykolwiek, wieczór mieni się płomieniami świecy, dni kończą się inaczej niż w mieście, codziennie tak samo, nigdy mimo to nie monotonnie. Rano, kiedy otwieram okno, słyszę szum morza. Duży ogród, wiosną i latem zielony, jesienią rudo-brunatny, zimą pochłonięty w bieli. Króluje w nim pies-przyjaciel, najlepiej wilczur, którego poczciwe oczy witają mnie przy każdym powrocie do domu. Kamienna dróżka wyznaczająca kierunek ku azylowi, drewniana podłoga skrzypiąca, kiedy przekraczam próg pokoju, gdzie regały z książkami sięgają sufitu, a w rogu stoi wiklinowy fotel, na którym usypiam z książką w ręku. Wielki stół na środku kuchni, w której roi się od smaków, zapachów i kolorów. Dom wypełniony śmiechem, ludźmi, gośćmi zawsze proszonymi, witanymi szeroko otwartymi ramionami.
Źródło: weheartit.com |
Źródło: weheartit.com |
Źródło: weheartit.com |
Starsza A.