Źródło: http://weheartit.co |
Kawałek deski i dwa sznurki, względnie
dwa łańcuchy. Prosta rzecz, a cieszy.
Choć lat osiem skończyłam jakiś czas temu
i pewną mentalność ośmiolatka okazuję już bardzo rzadko, huśtawki lubię z wielu
powodów - jako metaforę życia, miejsce rozmów towarzyskich i jako źródło frajdy
w ogóle. Nie natomiast jako retrospekcję do czasów dzieciństwa, kiedy to
wystarczyło zaufać swojemu sercu, podążyć za swą gwiazdą i zaraz się wszystko
dobrze kończyło, a przynajmniej nie tylko z tego powodu.
Mam swoją ulubioną huśtawkę.
Nie prezentuje ona sobą czegoś nadzwyczajnego, wręcz przeciwnie – przydałaby jej się gruntowna renowacja i to nie tylko dlatego, że farby i kawałka drewna nienaruszonego przez coś się nań żywiącym trudno tam szukać. Ujmując rzecz nieco ściślej - szukać można, trudniej natomiast coś podobnego znaleźć. Ale ma ta huśtawka dwa solidnie wyglądające łańcuchy i jedną ważną zaletę. Jest nieco odosobniona. Sama. Prócz drugiej huśtawki obok, drzew i zieleni nic wartego uwagi się w jej okolicy nie znajduje, kolekcjonuje ta huśtawka ciszę jak niektórzy sznurki czy butelki.
Wspomniana cisza jakby miała osobowość. Pomaga w chwilach, gdy w głowie brak zapotrzebowania na myśli bardziej skomplikowane niż: ‘co musze zrobić na jutro’, a widok zbyt wielu słów wywołuje coś na kształt dezorientacji pomieszanej ze złością.
Nie prezentuje ona sobą czegoś nadzwyczajnego, wręcz przeciwnie – przydałaby jej się gruntowna renowacja i to nie tylko dlatego, że farby i kawałka drewna nienaruszonego przez coś się nań żywiącym trudno tam szukać. Ujmując rzecz nieco ściślej - szukać można, trudniej natomiast coś podobnego znaleźć. Ale ma ta huśtawka dwa solidnie wyglądające łańcuchy i jedną ważną zaletę. Jest nieco odosobniona. Sama. Prócz drugiej huśtawki obok, drzew i zieleni nic wartego uwagi się w jej okolicy nie znajduje, kolekcjonuje ta huśtawka ciszę jak niektórzy sznurki czy butelki.
Wspomniana cisza jakby miała osobowość. Pomaga w chwilach, gdy w głowie brak zapotrzebowania na myśli bardziej skomplikowane niż: ‘co musze zrobić na jutro’, a widok zbyt wielu słów wywołuje coś na kształt dezorientacji pomieszanej ze złością.
Źródło: http://weheartit.com |
W samym środku huśtawki jest miejsce, które się nie porusza. Dzieje się tak prawdopodobnie z powodu wielu historii fizycznych, które są mi obce. Ma ta huśtawka miejsce stałe, ustalone, ale nie niedostępne. Ta prosta rzecz przypomina mi, na czym stoję.
Źródło: http://weheartit.com |
Ponieważ Autorka
nieustająco robi wiele rzeczy naraz i niekiedy wieloma drogami właśnie równolegle
podąża, to – choć nie każda dokądś
prowadzi, to każda gdzieś się zaczyna. Wszystkie mają wspólny początek, którym
jestem ja i prosty kawałek deski mi o tym przypomina. Wracam do siebie i wiem,
na czym stoję. A gdy nie wszystko idzie po równym – na czym chciałabym stać.
Huśtawka daje radość. Coś na kształt
beztroski, uciechy, jakby znów zaczęli sprzedawać czekoladę w sreberkach.
Moment, kiedy wznosisz się wysoko to chwila, w której tracisz kontakt z ziemią,
a wracasz do siebie. Nie ma niczego gruntownego, wszystko zostaje za Tobą,
przed oczami masz tylko chmury i słońce. Zakładając, że nie rozbujasz się zbyt
silnie i nie uderzysz po chwili rykoszetem w grunt ;) Reasumując – jest jedną z
tych tanich, prostych radości w opartym na liczbach świecie, gdzie mieć
znaczy coraz częściej więcej niż być i nawet Erich Fromm nic na to nie poradzi.
Źródło: http://weheartit.com |
Bywa i
tak, że nie wzniesiesz się wystarczająco wysoko w pojedynkę, ktoś musi Ciebie ‘popchnąć’.
W życiu również zdarza się, że jakiś pomysł na życie lub relację w głowie
pojawia się w jednej chwili jedynie po to, by w następnej zostać zepchniętym
‘gdzieś w zakamarki’ serca.
|
I nagle pojawia się osoba, która popchnie
Ciebie w odpowiednią Twoją ścieżkę na tyle mocno, że i Ty zobaczysz słońce. I
Ty podążysz nią dalej, ponieważ nieco niezręcznie tak stać i patrzeć w
horyzont, jak ciekawą perspektywą by on nie był. A to droga do Ciebie. Samemu
nie wie się nawet, na ile kłódek i spustów się pozamykało, jak pracowicie i
rzetelnie dobierało się klucze. I zapomniało się w tym wszystkim, że aby
zobaczyć słońce – i siebie – trzeba przebić się przez skorupę własną.
Mając na
uwadze niepowtarzalność naszego życia – na przygody z tak ograniczonym widokiem
na życie szkoda czasu.
Młodsza A.