wtorek, 29 stycznia 2013

Młodsza A na huśtawce.



Źródło: http://weheartit.co
Kawałek deski i dwa sznurki, względnie dwa łańcuchy. Prosta rzecz, a cieszy. 
Choć lat osiem skończyłam jakiś czas temu i pewną mentalność ośmiolatka okazuję już bardzo rzadko, huśtawki lubię z wielu powodów - jako metaforę życia, miejsce rozmów towarzyskich i jako źródło frajdy w ogóle. Nie natomiast jako retrospekcję do czasów dzieciństwa, kiedy to wystarczyło zaufać swojemu sercu, podążyć za swą gwiazdą i zaraz się wszystko dobrze kończyło, a przynajmniej nie tylko z tego powodu.






Mam swoją ulubioną huśtawkę.
Nie prezentuje ona sobą czegoś nadzwyczajnego, wręcz przeciwnie – przydałaby jej się gruntowna renowacja i to nie tylko dlatego, że farby i kawałka drewna nienaruszonego przez coś się nań żywiącym trudno tam szukać. Ujmując rzecz nieco ściślej - szukać można, trudniej natomiast coś podobnego znaleźć. Ale ma ta huśtawka dwa solidnie wyglądające łańcuchy i jedną ważną zaletę. Jest nieco odosobniona. Sama. Prócz  drugiej huśtawki obok, drzew i zieleni nic wartego uwagi się w jej okolicy nie znajduje, kolekcjonuje ta huśtawka ciszę jak niektórzy sznurki czy butelki.
Wspomniana cisza jakby miała osobowość. Pomaga w chwilach, gdy w głowie brak zapotrzebowania na myśli bardziej skomplikowane niż: ‘co musze zrobić na jutro’, a widok zbyt wielu słów wywołuje coś na kształt dezorientacji pomieszanej ze złością.

Źródło: http://weheartit.com


W samym środku huśtawki jest miejsce, które się nie porusza. Dzieje się tak prawdopodobnie z powodu wielu historii fizycznych, które są mi obce. Ma ta huśtawka miejsce stałe, ustalone, ale nie niedostępne. Ta prosta rzecz przypomina mi, na czym stoję.

Źródło: http://weheartit.com
Ponieważ Autorka nieustająco robi wiele rzeczy naraz i niekiedy wieloma drogami właśnie równolegle podąża, to – choć  nie każda dokądś prowadzi, to każda gdzieś się zaczyna. Wszystkie mają wspólny początek, którym jestem ja i prosty kawałek deski mi o tym przypomina. Wracam do siebie i wiem, na czym stoję. A gdy nie wszystko idzie po równym – na czym chciałabym stać.


Huśtawka daje radość. Coś na kształt beztroski, uciechy, jakby znów zaczęli sprzedawać czekoladę w sreberkach. Moment, kiedy wznosisz się wysoko to chwila, w której tracisz kontakt z ziemią, a wracasz do siebie. Nie ma niczego gruntownego, wszystko zostaje za Tobą, przed oczami masz tylko chmury i słońce. Zakładając, że nie rozbujasz się zbyt silnie i nie uderzysz po chwili rykoszetem w grunt ;) Reasumując – jest jedną z tych tanich, prostych radości w opartym na liczbach świecie, gdzie mieć znaczy coraz częściej więcej niż być i nawet Erich Fromm nic na to nie poradzi.

Źródło: http://weheartit.com


Bywa i tak, że nie wzniesiesz się wystarczająco wysoko w pojedynkę, ktoś musi Ciebie ‘popchnąć’. W życiu również zdarza się, że jakiś pomysł na życie lub relację w głowie pojawia się w jednej chwili jedynie po to, by w następnej zostać zepchniętym ‘gdzieś w zakamarki’ serca.  

Źródło: http://weheartit.com
I nagle pojawia się osoba, która popchnie Ciebie w odpowiednią Twoją ścieżkę na tyle mocno, że i Ty zobaczysz słońce. I Ty podążysz nią dalej, ponieważ nieco niezręcznie tak stać i patrzeć w horyzont, jak ciekawą perspektywą by on nie był. A to droga do Ciebie. Samemu nie wie się nawet, na ile kłódek i spustów się pozamykało, jak pracowicie i rzetelnie dobierało się klucze. I zapomniało się w tym wszystkim, że aby zobaczyć słońce – i siebie – trzeba przebić się przez skorupę własną. 




Mając na uwadze niepowtarzalność naszego życia – na przygody z tak ograniczonym widokiem na życie szkoda czasu.

Młodsza A.