środa, 31 października 2012

Post z dedykacją


Myślę, że nie raz, nie dwa podczas wycieczki do księgarni mieliście okazję zauważyć, jak ogromne bywają regały zastawione poradnikami. Poradnikami wszelakimi – jak nie przegrać swojego życia, jak znaleźć pracę, męża/żonę i pozycję, jak upiec kaczkę, urządzić mieszkanie, wygrać ze stresem, odnaleźć siebie, jak siebie nie zgubić w świecie, itd. I jest w życiu ktoś lub coś, kto/co pomaga zachować w tym galimatiasie równowagę. Nie sugeruję, że jestem to ja, że dysponuję wiedzą i doświadczeniem, którym się posługując mogę komukolwiek cokolwiek radzić, czy tym bardziej narzucać. Wiem natomiast, do kogo idę, gdy sobie nie radzę. Kogo mam przed oczami. gdy mam puste ręce.

Źródło: weheartit.com


Są to dwie osoby, których pomoc i rada, czy nawet uśmiech, znaczą dla mnie więcej niż wszystkie poradniki tego świata. Mądre piękną mądrością z książek nie wyczytaną, z której to mądrości czerpać mogę, nie znając umiaru. Tym dwóm osobom chciałabym zadedykować powstającego właśnie na klawiaturze posta. Wybaczcie proszę, że autorka szarogęsi się nieco, ale zawsze chciałam, by taki post powstał, by ktoś go przeczytał, bym choć w tym, niezwykle małym w porównaniu do otrzymanej pomocy wymiarze, mogła im się odwdzięczyć. A bardziej – powiedzieć, ile ich wsparcie dla mnie znaczy.


Źródło: weheartit.com


Nauczona przez otoczenie, wymagające i dość konsumenckie, zawsze starałam się sprostać sytuacjom sama. Bywały sytuacje trudne i bardziej dotkliwe, wychodziłam z nich w różnym stanie – czasem w całości, czasem w kawałkach, które potem musiałam jakoś do siebie dopasować, niemniej jednak zawsze gdzieś z tyłu głowy miałam świadomość, który numer mam wybrać, gdy okoliczności przerosną mnie jako młodszą A. Zdarzało się, że w perspektywie podjęcia trudnej dla mnie decyzji, radziłam się, co powinnam robić, upewniałam się, czy myślę słusznie. Wiedziałam, że nie zostanę ugoszczona wyrobem rado-podobnym, ale też radą krótką i konkretną, prostą w obsłudze i przypominającą instrukcję obsługi pralki dla ćwierćinteligentnego człowieka. Nigdy nie usłyszałam porad na kształt: ‘Pij rumianek rano i wieczorem’. Była to pomoc wymagająca, bez gwarancji i za to jestem im ogromnie wdzięczna. Bez tej pomocy nie byłabym sobą – tą osobą, którą jestem teraz, która pisze kolejny tekst dla Was i dla siebie, która znów chcę się z Wami czymś podzielić.

Źródło: weheartit.com


Wspomniane osoby umieją pomóc na zupełnie dwa różne sposoby. Zaznaczam tutaj, choć być może powinnam to zrobić na początku, że nasza relacja nie ogranicza się tylko wylewania żalów przez młodszą A. Bardzo staram się pomóc im także, jeśli tej pomocy potrzebują, chociaż zawsze wydaje mi się, że to za mało, że nie operuję równie wysokim zrozumieniem i mądrością.  Rozmowa z nimi jako taka jest dla mnie prawdziwą przyjemnością, bo jest tak wiele powierzchowności dookoła nas, rzeczy i słów głupich lub bez znaczenia, że czasem wolę schować się w kącie i nie zajmować panującą dookoła bylejakością. Powinnam jeszcze uściślić, ze są to osoby, wiernie towarzyszące mi w mieleniu przez moją głowę idei wszelakich, a uwierzcie mi – to wcale nie jest łatwe!


Źródło: weheartit.com

Kiedy autorka jest przytulona do cienia, porwana i okradziona z optymizmu, kiedy chwile – wspomnienia stają się dla niej równie skradzione i niewypłacalne, a ona sama wygląda, jak z wirowania na 800 – wtedy wie, do kogo uderzyć. Wie, że jedna z tych osób będzie pytać. Bo pytała zawsze, pyta nieustająco i pytać będzie zawsze. By ona mogła zrozumieć, bym ja w tych pytaniach wybiła się na niepodległość. Jako człowiek, jako przyjaciel, jako ja. Te pytania wbrew pozorom wymagają spojrzenia na siebie samą, pod ich wpływem wywracam wszystko na lewą stronę. Rozumiem, że do starego problemu nie doklei się nowego rozwiązania, trzeba skuć instalację, przekuć się przez to wszystko i dotrzeć do dna serca. Druga osoba natomiast pomaga niemal niewidzialnie, niezwykle subtelnie. Zawsze podrzuci piosenkę, wiersz, powoła się na słowa kogoś dla mnie ważnego – to wszystko po to, bym wiedziała, że nie jestem stracona. Przyniesie gruszkę, wie, kiedy i o co zapytać, widzi, kiedy nie mam już sił, choć za wszelką cenę staram się tego nie okazywać, i robi coś za mnie, jednocześnie nie podnosząc mnie na siłę, bym swoje mogła wyleżeć i wyklęczeć. Ale zawsze jest obok. Drobne gesty, zbudowane na ogromnym fundamencie z empatii i troski.
Ten post jest dla Was. Dla Was, Kochani, za wsparcie przez duże ‘WU’ i dyktowane z serca.

Źródło: weheartit.com 
Młodsza A.

wtorek, 30 października 2012

3000!

My tu gadu gadu a tymczasem licznik wejść na stronę życiebezrecepty.blogspot.com zarejestrował magiczną liczbę 3000! Nie wierzymy, chociaż widzimy ;) Gdyby ktoś pół roku temu powiedział nam, że będziemy prowadzić bloga, który stanie się dla nas i pasją i źródłem ogromnej przyjemności, nie uwierzyłybyśmy, a formułującego tak szalone teorie odesłały po pomoc. Oczywiście lekarską. Tymczasem to prawda. Nie do wiary, ale prawda! Cieszymy się i dziękujemy! Ogłaszam ten dzień naszym małym świętem. :)

Starsza A.
Źródło: weheartit.com

`
Źródło: weheartit.com


Źródło: weheartit.com
Źródło: weheartit,com


poniedziałek, 29 października 2012

Nieprzypadkowy post o przypadkach


Wierzycie w przypadki? W to, że niektóre rzeczy dziejące się zupełnie niezależnie od nas, niespodziewane, dziwne, inne, zaskakujące- dzieją się po coś? Czy raczej nie nadawalibyście im żadnego znaczenia, kierując swoje myślenie na racjonalny tor? Zawsze wydawało mi się, że racjonalizm to moje drugie imię. Do bólu rozsądne podejście towarzyszy mi odkąd pamiętam, było ze mną chyba już nawet w przedszkolu. A jak jest dziś? Dziś dzieją się dookoła mnie rzeczy, których zupełnie nie rozumiem. Pytanie- czy przypadkowo? 

Źródło: weheartit.com



Entuzjasta przypadkowej teorii dziejów powie, że wszystko na świecie jest dziełem jednego wielkiego przypadku. Przypadkowe zdarzenia zmieniały bieg historii, decydowały o losach milionów istnień. Przypadkowo spotykający się ludzie postanawiali zostać ze sobą na zawsze i tworzyć wspólną historię, obfitującą w przypadki rzecz jasna. Przypadkowo Kolumb odkrył Amerykę, Chińczycy – proch, a w Mezopotamii efektem przypadku był wynalazek koła. I tak w koło macieju. Właściwie brzmi to nawet całkiem logicznie. Pewne wydarzenia miały miejsce. Po prostu. 


Usłyszałam jednak ostatnio kilkukrotnie, że nic nie dzieje się przypadkiem. Że nawet jeśli jakieś wydarzenie zdaje się być czystym dziełem przypadku, najprawdopodobniej wcale nim nie jest. Inaczej mówiąc, każda sytuacja z naszym udziałem jest po coś, ma swoje znaczenie, nawet jeśli odkryjemy je w perspektywie czasu.


Źródło: weheartit.com

Pal licho rozsądek! Niech się schowa głęboko w szafie i stamtąd nie wychodzi. Tym razem rozsądnej pozornie autorce bliższa jest filozofia przypadków. Autorka – połączenie realistki i idealistki- chciałaby jednak wierzyć, ze nawet te złe zdarzenia w naszym życiu czemuś służą. I niestety- w przypadki nie wierzyć nie umie. Przypadkowo spotkani ludzie to dziś moi najlepsi przyjaciele, nieplanowane spotkania czy wyjazdy to źródło najpiękniejszych wspomnień. Nie potrafię ująć tego w inne niż przypadkowe ramy.


Źródło: weheartit.com


Chociaż filozofia ,,proprzypadkowa”, z natury rzeczy mocno osadzona w sferze zjawisk abstrakcyjnych, odrzucać powinna teoretycznie siłę doświadczeń, moje doświadczenia jeszcze bardziej mnie do niej przybliżają. Mnóstwo ważnych, niosących ze sobą duże zmiany zdarzeń ma swoje źródło w przypadku. Próbuję dokonać bilansu- czy więcej przyniosły ze sobą zmiany, czy przypadki rozumiane jako coś niespodziewanego i nieuwzględnianego w żadnym, nawet najbardziej szalonym scenariuszu na przyszłość. Przykro mi panie i panowie plany, to przypadki wygrywają tę bitwę. Tym bardziej nie umiem powstrzymać się od przypisywania im znaczeń, chociaż wiem, że obok stoją rozsądne głowy, dające wyjątkowo jasno do zrozumienia, że tworzenie ideologii połączone z wrodzonym idealizmem stanowi ryzyko nie tylko dla bezpieczeństwa otoczenia, jak i dla mnie samej. Może dla mnie samej przede wszystkim.


Źródło: weheartit.com

Ten tekst nie ma jasnych wniosków. Przypadkowe zdarzenia ostatnich dni musiały zaowocować postem. Jak wszystko co dookoła nas od kilku miesięcy. Chciałabym wiedzieć, co inni, przypadkowo( czy nieprzypadkowo) mijający mnie na ulicy ludzie myślą o przypadku? Żyje tu gdzieś między nami na co dzień czy sprytnie się ukrywa i tylko raz na jakiś czas sobie o nim przypominamy?


Źródło: weheartit.com

Starsza A.

Nie-cierpliwość nie-doskonała.

Źródło: http://weheartit.com
Inspiracja dla tego tekstu mieszkała na ulicy. Mało tego, mijałam ją codziennie, nie zaszczycając jej szczególną uwagą własną, przetrząsając w poszukiwaniu kluczy torebkę lub dzierżąc w ręce parasol czy telefon komórkowy. Miałam ją jednocześnie z tyłu głowy w postaci znaku zapytania, częściej jednak wykrzykników w szalonych ilościach. Poziom mojej krótkowzroczności na wspomniane znaki interpunkcyjne może dziwić, ale powołam się w tym miejscu na aplikowane w mowie potocznej stwierdzenie, że na własne wady często jesteśmy głusi i ślepi. Sama symulowałam przez czas jakiś głuchotę zdumiewającą na swoją wadę. 
Wadą tą jest niecierpliwość.


Inspiracja przyszła w drodze na przystanek i nań także. Zobrazowała się bieganiną, jak również maltretowaniem przez przechodniów przycisków na pasach. Zawisła nade mną, kiedy stałam w kolejce w sklepie spożywczym i nie zostawiła mnie samej aż do chwili popędzania czajnika elektrycznego w potrzebie szybszego nieco zagotowania się wody. Niecierpliwość w gestach, niecierpliwość w słowach i tą niecierpliwością obrywają rykoszetem wszyscy wkoło. Ja jestem niecierpliwością.

Źródło:http://weheartit.com


Wobec czekania autorka pozostaje bezradna. Fakt ten wynika prawdopodobnie z wrodzonej niecierpliwości, która daje się we znaki bardziej pewnie otoczeniu niż mnie samej, bowiem w swojej niecierpliwości potrafię być uparta, możliwe również, że nieznośna. Z bezrozumnym upodobaniem domagam się, by wszystko było na już. By wszystko działo się równolegle, by nie powiedzieć – jednocześnie. Bywa, że czekanie na efekt sprawia mi dużą trudność, że z tej niechęci na oczekiwanie zaczynam coś następnego, ponieważ na rezultat tego poprzedniego muszę czekać. I mimo, że nie trwam w permanentnym niedoczasie, że staram się być dobrze zorganizowana, potrafię nieświadomie zapracować na istne pandemonium podejmowanych i przerwanych działań.

Źródło: http://weheartit.com/



Jednak niezupełnie dzieje się tak, że moją niecierpliwością dostaje się moim przyjaciołom, tylko nie mnie. Ona jest wygięta niejako w bumerang, wraca do mnie zawsze, w postaci – niestety – najczęściej pretensji. Bo być super też chcę od razu. W jednej chwili nauczyć się nie popełniać tych samych błędów, nie być własnym powtarzaniem, naprawić zepsute i zrealizować niezrealizowane. Właśnie teraz rozwiązać problem, na już mieć efekt, nie musieć czekać. A jeśli coś idzie nie tak – jest krzyk, jest zdenerwowanie, są i pretensje, i żal. Niecierpliwość, nie tyle moja, co każda, ponieważ problem jest raczej powszechny – otóż niecierpliwość jest bezrozumna i uparta. Nie rozumie, że są rzeczy i problemy, które z dnia na dzień nie ustąpią. Nie pojmuje, że bywają w życiu przeszkody jak bryła lodu, a lód, jak wiadomo wszystkim ze szkoły podstawowej, nie topnieje w jednej chwili. I radością powinien być fakt, że w ogóle on topnieje, nie zaś w sercu żal, że nie od razu.


Źródło: http://weheartit.com/


Źródło: http://weheartit.com/

Słyszałam kiedyś pewną mądrą rzecz od pewnego, inteligentnego i mądrego piękną, życiową, niewyczytaną z książek mądrością, człowieka. Rzecz dotyczyła oczywiście cierpliwości i nieco obrazowo tę cechę ukazuje. Otóż on wspomniał: ziarno, które chce wyrosnąć zbyt szybko, umiera z braku korzenia. Niby proste, niby łatwe. Zdarza się nam w parku ujrzeć cudowne, potężne drzewo. Tylko że bez równie silnych korzeni, nie ustałoby ono, przewróciłoby się. Powinno zainwestować w korzenie, dopiero potem – wzrastać. I cieszyć nasze oczy swoim pięknem.


 

Powinnam ja w tym miejscu przeprosić serce. Moje serce, że napisałam dla niego bardzo szybki program, bardzo nie do zrealizowania. Chodź Serce, idziemy tym razem po rozum. Do głowy.

Młodsza A.