Po
rozbudowanym wstępie i obietnicach odnośnie tego, czym chcemy uczynić nasz
blog, przyszedł czas na przedstawienie się. Kilka słów o sobie napisać
najtrudniej, a poziom trudności wzrasta dodatkowo wraz z chęcią uniknięcia
internetowego uzewnętrznienia ;) Zgodnie z planem internetowego
kamuflażu informacje o sobie dawkować więc będziemy oszczędnie. Tak jak
najsilniej działające lekarstwo i to w dodatku tym razem na receptę. ;)
W pierwszym poście podpisałyśmy się jako A&A, bo obu nam nadano imię na literę A. Mamy jednak dużo więcej wspólnych cech niż tylko pierwsza litera imienia. Pochodzimy z różnych części Polski, ale połączyły nas studia. Zanim poznałyśmy się bliżej w uczelnianych murach, kontakt umozliwił nam jeden z portali społecznościowych. Byc może to sprawiło, że chociaż obie jesteśmy przeciwnie nastawione do 'zycia w internecie', zdecydowałysmy sie na aktywność blogową.
Tak naprawdę wciąż się poznajemy, ale zbyt wielu różnic między sobą chyba już nie znajdziemy. Żeby więc dać się poznać potencjalnemu czytelnikowi, wykorzystamy naszą róźnicę wieku i wzrostu. Młodsza o rok A jest wyższa od starszej o 10 cm. Póki co niech to będzie naszym znakiem szczególnym. Drugim- ogromna chęć pisania i dzielenia się nim z czytelnikiem. Chcemy pisać, pisać i jeszcze raz pisać, jako że natury z nas niezwykle refleksyjne. Pomocny okazałby się zeszyt, względnie mały notesik, w którym spisywałybyśmy to, co wpadnie nam do głowy, nim ta myśl zdąży wymieszać się z krążącymi tam pomysłami – wówczas z ‘myślowego’ chaosu nie wydłubałybyśmy nic. W tym chaosie paradoksalnie pomysłów na życie nie brakuje, a im jest ich więcej, tym lepiej. O części z się zapomina, części nie udaje się spełnić, ale samo uczucie, które towarzyszy planom na ich zrealizowanie daje dużo energii. To lubimy jeszcze bardziej. Pisanie bloga jest jednym z takich pomysłów. I właśnie takim swoistym notesikiem na łańcuszku do przechowywania myśli. Nie możemy obiecać niczego konkretnego – zdjęć, filmów, piosenek. I nie chcemy. Personalizujemy nasz blog, dajemy mu osobowość spontaniczną, gdy się na dobre rozkręci, prawdopodobnie zacznie żyć własnym życiem. Inspiracji wkoło jest mnóstwo, można brać pełnymi garściami i – co najważniejsze – nikt na tym nie ucierpi. Bo jednocześnie stworzy się coś nowego. I to jest super.
Z ręką na sercu i zupełnie
szczerze przyznajemy, że nie potrafimy upichcić kaczki z jabłkami, a gicz
cielęca po bawarsku jest zupełnie poza naszym zasięgiem, więc tego typu porad
kulinarnych nie należy się tutaj raczej spodziewać. Być może dałybyśmy radę z
tortem Sachera, ale nie probowałyśmy tego jeszcze ;) Jedna A ma talent do tarty
cytrynowej, tym możemy się podzielić ;)Idąc dalej, bo nabrałyśmy niejako
rozpędu, nie znamy się na samochodach i gubimy się w dużych aglomeracjach bez odpowiednio
dokładnej mapy. Ale lubimy odkrywać świat i uczyć się czegoś nowego, co brzmi
może nieco trywialnie. Sztuka obserwacji jednak powoli zanika, wszystko się po
prostu DZIEJE, a my moment DZIEJE SIĘ chcemy na chwilę zatrzymać i trochę mu
się przyjrzeć. W pierwszym poście podpisałyśmy się jako A&A, bo obu nam nadano imię na literę A. Mamy jednak dużo więcej wspólnych cech niż tylko pierwsza litera imienia. Pochodzimy z różnych części Polski, ale połączyły nas studia. Zanim poznałyśmy się bliżej w uczelnianych murach, kontakt umozliwił nam jeden z portali społecznościowych. Byc może to sprawiło, że chociaż obie jesteśmy przeciwnie nastawione do 'zycia w internecie', zdecydowałysmy sie na aktywność blogową.
Tak naprawdę wciąż się poznajemy, ale zbyt wielu różnic między sobą chyba już nie znajdziemy. Żeby więc dać się poznać potencjalnemu czytelnikowi, wykorzystamy naszą róźnicę wieku i wzrostu. Młodsza o rok A jest wyższa od starszej o 10 cm. Póki co niech to będzie naszym znakiem szczególnym. Drugim- ogromna chęć pisania i dzielenia się nim z czytelnikiem. Chcemy pisać, pisać i jeszcze raz pisać, jako że natury z nas niezwykle refleksyjne. Pomocny okazałby się zeszyt, względnie mały notesik, w którym spisywałybyśmy to, co wpadnie nam do głowy, nim ta myśl zdąży wymieszać się z krążącymi tam pomysłami – wówczas z ‘myślowego’ chaosu nie wydłubałybyśmy nic. W tym chaosie paradoksalnie pomysłów na życie nie brakuje, a im jest ich więcej, tym lepiej. O części z się zapomina, części nie udaje się spełnić, ale samo uczucie, które towarzyszy planom na ich zrealizowanie daje dużo energii. To lubimy jeszcze bardziej. Pisanie bloga jest jednym z takich pomysłów. I właśnie takim swoistym notesikiem na łańcuszku do przechowywania myśli. Nie możemy obiecać niczego konkretnego – zdjęć, filmów, piosenek. I nie chcemy. Personalizujemy nasz blog, dajemy mu osobowość spontaniczną, gdy się na dobre rozkręci, prawdopodobnie zacznie żyć własnym życiem. Inspiracji wkoło jest mnóstwo, można brać pełnymi garściami i – co najważniejsze – nikt na tym nie ucierpi. Bo jednocześnie stworzy się coś nowego. I to jest super.
A&A
P.S. Dosłownie kilka dni przed zainicjowaniem tworzenia bloga, jako efekt walki z samym sobą w najcięższym dla studenta czasie sesji i przedegzaminacyjnego stresu, jedna z A wysłała drugiej A link do poniższego filmu. Film ogólnie można nazwać prostym, odwołującym się do podstawowych ludzkich zachowań, ale jedną A rozczulił, rozkleił i nie pozostawił z niej suchej nitki. Był też jednym z impulsów do stworzenia zyciebezrecepty.blogspot.com, dlatego dzielimy się nim jako podsumowanie tego wyjątkowo długiego posta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz