Moją ulubioną porą dnia jest zmierzch. Ten
kilkunastominutowy czas, kiedy dzień zasypia, miasto się uspokaja, ludzie
chowają w domowych zaciszach, a niebo mieni się najpiękniejszymi barwami. To,
co teraz piszę, powstaje właśnie w chwili, gdy kończy się dzień. Słońce właśnie
ukryło się za horyzontem, niebo jest szaro-różowe, skrzyżowania pustoszeją,
gwar ustaje, tylko sąsiadka z piętra wyżej uparcie chce odebrać mi przyjemność
tej chwili swoją rozmową telefoniczną, którą prowadzi wyjątkowo głośno. Nie dam
się jej, to mój moment każdego dnia. Jako człowiek prowadzący tryb życia sowy,
właśnie się budzę i nic nie powstrzyma mnie przed nocnym polowaniem!
Nocna aktywność- jakkolwiek wieloznacznie może to brzmieć- nie sprzyja efektywnemu działaniu następnego dnia, powieki często same opadają, zjawisko ziewania staje się równie częste jak mruganie zmęczonymi brakiem snu powiekami, cera staje się blada i ziemista. Zatroskani bliscy pytają, czy dobrze się czuję. Odpowiadam- tak! Noc mi sprzyja, cisza, która jest z nią nierozerwalnie związana jest moim sprzymierzeńcem, czymś dokładnie przeciwnym do hałaśliwej pani sąsiadki, z którą najprawdopodobniej lada moment rozpocznę bitwę na ciszę, nie mylić z popularnym programem, który z ciszą nie miał nic wspólnego.
Nocna aktywność- jakkolwiek wieloznacznie może to brzmieć- nie sprzyja efektywnemu działaniu następnego dnia, powieki często same opadają, zjawisko ziewania staje się równie częste jak mruganie zmęczonymi brakiem snu powiekami, cera staje się blada i ziemista. Zatroskani bliscy pytają, czy dobrze się czuję. Odpowiadam- tak! Noc mi sprzyja, cisza, która jest z nią nierozerwalnie związana jest moim sprzymierzeńcem, czymś dokładnie przeciwnym do hałaśliwej pani sąsiadki, z którą najprawdopodobniej lada moment rozpocznę bitwę na ciszę, nie mylić z popularnym programem, który z ciszą nie miał nic wspólnego.
Często o zmierzchu siadam na parapecie z kubkiem czegoś
pysznego, miską owoców, puszczam dobrą muzykę, patrzę na słońce, które właśnie
kończy dzień pracy, na kolor, którym się mieni, na korony drzew, za którymi się
chowa. Prawdopodobnie osoby w moim wieku się tak nie zachowują, dlatego, chcąc
uniknąć potępienia, nie opisuję dalej tego, z czym ulubione zachody i zmierzchy
mi się kojarzą. Przyszło mi jednak do głowy- nie wiem, czy słusznie-, że
sympatia, jaką darzę tę porę dnia to nie tylko efekt mojej zupełnie
niedzisiejszej osobowości, ale też odzwierciedlenie pewnej cechy charakteru,
która zazwyczaj mnie męczy i niejednokrotnie nie pozwala zasnąć spokojnie.
Człowiek jak wiadomo wersji siebie samego posiada wiele, raz
po raz zaskakuje się sam tym, kim potrafi być, tak też i ja poza naturą sowy
mam też naturę bankowca – ekonomisty. Tak, tak, dokładnie- jestem podwójnym
wynaturzeniem! Bankowiec – ekonomista to człowiek, który nie tylko oszczędza,
nie tylko lubi promocje, gratisy i oferty, które zatrzymują w jego portfelu jak
najwięcej gotówki, ale także- jako ktoś pragnący widzieć swoje życie jako
przejrzysty wyciąg z konta, na którym nie znajdzie informacji o debecie,
traktuje życie jako pewien rodzaj bilansu. Często podsumowuje pewne zdarzenia,
próbuje z nich wyciągać wnioski i – nawet jeśli słabo mu się to udaje-
procentować doświadczenie.
Nie gniewajcie się panie i panowie bankowcy- mamy coś
wspólnego! Pamiętajcie o tym, że autorka tekstu jako pani sowa poza rachunkiem
zysków i strat lubi też nocne eskapady wgłąb emocjonalnej puszczy, co nie
zawsze kończy się udanymi łowami, a raczej pozostawia po sobie głód nowych
zdobyczy. A widzicie, jest ze mną gorzej niż z wami ;)
Zmierzch sprzyja wspomnianym rachunkom. Kiedy wszystko dookoła zasypia, łatwiej jest mi podsumować pewne sprawy. Nie trwa to zbyt długo, to zaledwie kilka minut, czasem kilkanaście sekund, ale to znów tak upragniony w ciągu dnia mój i tylko mój moment. Zmierzchowa burza mózgów, nawet i na zupełnie czystym niebie pozostawia po sobie sporo planów na następny dzień, których zazwyczaj nie uda się zrealizować w całości. Choćby nie wiem, jak perfekcyjne niczym samoprocentująca superopłacalna lokata w banku byłyby to plany, trzeba wziąć pod uwagę, że sowy w ciągu dnia raczej śpią, a nie realizują zamierzenia. Mimo to spróbuję połączyć w jedną, możliwie najbardziej spójną całość te dwie przeciwne natury. Teraz kończę, bo zbliża się moje kilka chwil o zmierzchu. Czas wskoczyć na parapet. Jaka szkoda, że nie usiadła na nim nigdy żadna sowa. Na pewno byśmy się ze sobą dogadały….
Zmierzch sprzyja wspomnianym rachunkom. Kiedy wszystko dookoła zasypia, łatwiej jest mi podsumować pewne sprawy. Nie trwa to zbyt długo, to zaledwie kilka minut, czasem kilkanaście sekund, ale to znów tak upragniony w ciągu dnia mój i tylko mój moment. Zmierzchowa burza mózgów, nawet i na zupełnie czystym niebie pozostawia po sobie sporo planów na następny dzień, których zazwyczaj nie uda się zrealizować w całości. Choćby nie wiem, jak perfekcyjne niczym samoprocentująca superopłacalna lokata w banku byłyby to plany, trzeba wziąć pod uwagę, że sowy w ciągu dnia raczej śpią, a nie realizują zamierzenia. Mimo to spróbuję połączyć w jedną, możliwie najbardziej spójną całość te dwie przeciwne natury. Teraz kończę, bo zbliża się moje kilka chwil o zmierzchu. Czas wskoczyć na parapet. Jaka szkoda, że nie usiadła na nim nigdy żadna sowa. Na pewno byśmy się ze sobą dogadały….
Starsza A.
Źródło: http://data.whicdn.com/images/35904012/tumblr_m9fcfiZXsU1qei95oo1_500_large.jpg
Źródło: http://data.whicdn.com/images/16460433/tumblr_ltfypkMClp1qhwu9ro1_1280_large.jpg