Wspaniała rzecz, uczyć się czegoś nowego od innych, trochę
takich ludzi-chodzących-inspiracji.
Odkurzyłam ostatnio stary kalendarz z adresami i numerami
telefonów przeważnie tych osób niestety, z którymi nie mam już żadnego
kontaktu, o jakiejkolwiek relacji nawet nie wspominając. Zawzięłam się. Co
fajniejsze numery zakreśliłam, by ich nie przeoczyć, i, wyposażona w darmowe
minuty od operatora, poczęłam maltretować telefon. Po trzecim połączeniu miałam
dosyć, po piątym oczy były mokre, szósty natomiast sprawił, że było mi już
wszystko jedno.
Zamiast siódmego, postanowiłam komórkę wyłączyć, zrezygnowana
i ogólnie obrażona na świat, kiedy to telefon odezwał się sam. Przyjął tym
razem osobowość kolegi ze szkoły średniej, prostego i uczciwego chłopaka, którą
to prostotę dawało się wyczuć w sposobie mówienia, a uczciwość w zachowaniu. On
to miał w gestach, nigdy się z czymś podobnym nie spotkałam. Czytał ludzi bez
problemów i oporów, również to, co zapisane małym drukiem. Bardzo go lubiłam.
Zapraszał na wycieczkę rowerową. Jeszcze nikogo fakt mojej
obecności w rodzinnym mieście nie ucieszył tak bardzo - nie licząc mojej Mamy,
u której podobne zachowania były naturalne - toteż zgodziłam się chętnie.
Wolnym czasem dysponowałam w obfitości, pojechałam do niego pierwszym
autobusem.
Jestem mieszczuchem. I to wychodzi wyraźnie właśnie w tego
typu sytuacjach. Przeszkadza mi wszystko – błoto, wszędobylskie owady i
pajęczaki wszelkiej maści, kończąc na pylącej roślinności, bo mam osobowość
alergika. I, jak na początku przeszkadzało mi to strasznie i miałam proponować
kawę, ewentualnie obiad, już nawet ugotowany przeze mnie samą, tak po godzinie
w ogóle nie chciałam wracać. Wracać do miasta, czy to małego, czy dużego i
zatłoczonego.
Wrażenie ogromnej przestrzeni, które można doświadczyć
jedynie w miejscach, gdzie człowiek nie ingerował na tyle, by cokolwiek
zniszczyć. Ogromne drzewa, pełno odcieni zieleni, o których istnieniu nie
zdawałam sobie sprawy. I to uczucie
błogości, kiedy wystawiasz twarz do słońca mrużąc oczy. Ta cisza dookoła,
jedyna taka na świecie – kiedy dobrze
słyszysz, czego chce serce, a co na co dzień jest ignorowane przez głowę i
upychane przez ciebie gdzieś w jej zakamarkach.
Szczęście.
Nie chciałam wracać, chwyciłam tę chwilę mocno, dziękując
Bogu, ze stworzył coś tak pięknego i wzruszającego z miłości do mnie.
Polecam z całego serca takie momenty zatrzymania na chwilę
codzienności, są super! Dają wrażenie ‘spuszczenia pary’ i tworzenie przez to
miejsca na nową energię ;)
Młodsza A
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz