niedziela, 22 lipca 2012

Szkoła uczy/óczy ?!

Szkoła uczy czy szkoła óczy? Mam alergię na brak gramatyki, więc odrzucam opcję drugą, ale, chociaż od kilkunastu lat całkiem sprawnie posługuję się ojczystym językiem, niezbyt chętnie podpisałabym się też pod pierwszym stwierdzeniem. Niejednego mogłoby to wyznanie przerazić, bo przez wiele lat postrzegano mnie jako kogoś, kto z nauką raczej problemów nie ma, a niektórzy posuwali się wręcz do szalonych stwierdzeń, że ją lubię. Wyobraźnia wyobraźnią, ale uwzględniając to, że uczyć przyszło się nam wszystkim w polskiej szkole, gdzie słowo nauka z prawdziwą nauką moim zdaniem mało ma wspólnego, jest to teza z pogranicza choroby umysłowej i wybujałej wyobraźni.
Fakt, przeszłam przez dwunastoletni cykl edukacyjny naszego niekoniecznie zacnego systemu, przeżyłam go bez większych perturbacji, ale bezlitośnie nie zostawiam na nim suchej nitki. 

Najwięcej nauczyły mnie własne obserwacje, wnioski wysnute przez kształtujące się najpierw dziecko, potem nastolatkę, wreszcie dorosłego człowieka.  Niestety najwięcej dały mi te najmniej pozytywne sytuacje. Z nich wyniosłam to, co rzeczywiście przydaje mi się w życiu, czyli odporność na porażki, zdolność do szybkiego odnalezienia się w nowym i nie zawsze zgranym towarzystwie oraz chyba najważniejsze- umiejętność wyznaczania sobie celu i drobnymi krokami osiąganie go swoim własnym, a nie narzuconym z góry sposobem.

A gdzie przyjemność z poznawania świata, z poszerzania horyzontów, ze stawania się kimś mądrzejszym? Gdzie nauka przez duże n? Nie ma. Ci najmądrzejsi w szkole nieraz okazali się być życiowymi niedorajdami( przepraszam was, koledzy i koleżanki). W podstawówce być może czytali jako pierwsi bez niefrasobliwego zająknięcia w co czwartym wyrazie a w liceum podczas budzących grozę lekcji matematyki trygonometria nie kojarzyła im się ze średniowiecznymi narzędziami tortur, ale kiedy przyszło poradzić sobie z bardziej życiowymi sprawami, bezradnie rozkładali ręcę. Dla kontrastu – tym, którym żaden nauczyciel nie wróżył przyszłości, za to na każdej lekcji wykrzykiwał jego imię obsypując bynajmniej nie superlatywami, poukładało się całkiem nieźle. Nauczyli się czytać bez zająknięcia, trygonometrię też pokonali i wiodą dość przeciętne, ale- mam wrażenie- satysfakcjonujące ich życie. Co może niektórych zaskoczyć to to, że ci teoretycznie mądrzejsi właściwie w tym momencie nie różnią się od tych, nad którymi byli wyżej w szkolnej hierarchii jeszcze kilka lat temu. Też wiodą standardowe życie, są niczym niewyróżniającymi się jednostkami. Paradoksalnie- uwzględniając ich potencjalne możliwości- są częściej niezadowoleni z życia. Być może patrząc na swoje dotychczasowe sukcesy, oczekiwali i od życia i od siebie więcej. Ale polski system edukacji raczej nie dokonuje rzetelnego ‘przesiewu’ tych rokujących od pozostałych. Zgodnie z demokracją daje szansę każdemu, ale nie podejmę się oceny tego, czy to słuszne. Mogłabym skrzywdzić nią i czytelnika, i samą siebie.

Nie aspiruję na stanowisko ministra edukacji, który – jak mówią nowo wybierane miss świata tudzież innej mniejszej części naszej planety- będzie czynił dobro i naprawi ten świat- i nie czuję się na siłach, aby stworzyć listę uchybień, które do tej pory popełniono. Poza tym nie wiadomo, czy jak w piosence nie byłaby to Never Ending Lista. Ale ponieważ wiem, że szkoła jak dotąd uczy się uczyć, sądzę, że warto po drodze swojej ścieżki edukacji – bez znaczenia na jakim jej etapie się nie znajdujemy- znaleźć coś innego, coś tylko dla nas, w czym będziemy dobrzy i co będzie gwarantowało satysfakcję całkowitą. Parafrazując polską komedię ‘Szkoła szkołą, ale wiedza musi być po naszej stronie’. Jeśli szkoła tej wiedzy nam nie daje albo próbuje czynić to w sposób zniechęcający nie tylko do zaglądania do książki, ale nawet popatrzenia na nią bez większej odrazy, mając do dyspozycji wszystkie obecne dziś źródła, warto byłoby się z nimi porządnie zakolegować i udowodnić polskiej szkole, kto tu tak naprawdę rządzi. Nawet jeśli zawartość podręczników nie będzie nam perfekcyjnie znana, mamy mnóstwo sposobów na udowodnienie, w czym tkwi prawdziwa bystrość umysłu. I nie wiem jak Wy, ale ja- chociaż wciąż za bystrą powyżej średniej krajowej się nie uważam- mam wciąż ochotę ten choćby i niewielki potencjał wykorzystać. Jakie są skutki tej próby, oceniają to raczej inni, ale- dzięki ci, polska szkoło za naukę niepoddawania się- walczę nadal.

Starsza A.


                                               Źródło: http://data.whicdn.com/images/31229754/227422_150383751694131_7156831_n_large.jpg



Źródło: 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz