Uwielbiam szczęśliwe
zakończenia. I choć biegam do biblioteki średnio kilka razy w miesiącu i jestem
wdzięczna pisarzom za książki, które karmią mój introwertyzm, pisać będę o
filmach, ponieważ w mojej opinii lepiej oddają to, o co w happy endach naprawdę
chodzi.
Nie stronię od filmów ambitnych, wszak poszerzają
perspektywę i dają szansę na doświadczenie czegoś nowego, twórczego, ale że nie
są łatwe z odbiorze, a w życiu bywają momenty, kiedy ciężkie losy i krzywda
głównego bohatera może jedynie dobić mnie już leżącą po dniu pełnym wrażeń,
raczej tych niepozytywnych, wdzięczna jestem za istnienie tych kilku obrazów,
podnoszących na duchu. Nie myślę tutaj tylko o ‘Amelii’, który to film jest
jednak trochę odrealniony, niemniej jednak należy do mojej, bądź co bądź
długiej, listy filmowych perełek. Paradoksalnie, ‘The blind side’, choć
trudniejszy i mniej zabawny, też pokrzepił moje serducho. Będę wracać również
do ‘Nietykalnych’ i, mniej znanych, ‘Butelek zwrotnych’. Mogłabym tak wymieniać
w nieskończoność.
Dla tych bardziej zdystansowanych do filmów jako źródła
głębszych wrażeń – naprawdę można znaleźć filmy i inteligentne, i przyjemnie.
Sama mam alergię na obrazy kompletnie nie przystające do rzeczywistości,
tworzące projekcję łatwej, niewymagającej wysiłku egzystencji i - dla dobicia
chyba odbiorcy, bo motywy podobnych działań pozostają dla mnie niepojęte –
naciąganej oraz przesłodzonej do obrzydliwości. Przykry wniosek pcha się
natrętnie. Otóż są osoby, dla których
podobne iluzje stanowią rozrywkę, inaczej nikt nie zawracałby sobie głowy
pisaniem równie irracjonalnego scenariusza, nie wspominając już o tworzeniu na
jego podstawie filmu.
Co większych sceptyków poprawa samopoczucia po seansie może
co najmniej dziwić i prowokować do wysnucia podejrzeń co do pełni władz
umysłowych scenarzysty. Mało tego, przemiana głównych postaci w stylu ‘od zera
do bohatera’, doświadczanie życia pod znakiem stawania-się-lepszym-człowiekiem prawdopodobnie
wywołuje zgrzytanie zębami. Tymczasem u mnie nie wywołują one przekonania, że
tu, gdzie jestem nie dzieje się nic dobrego, że lepszy świat jest gdzie indziej
i muszę się do niego dostać, by być szczęśliwą, wręcz przeciwnie – niszczą moje
alibi dla bycia nieszczęśliwym. Nie oferują
łatwego pocieszenia. Pokazują, jak wiele kosztuje dążenie do poprawy swojego
położenia, jak niepewne i krótkotrwałe jest zwycięstwo nad samym sobą.
Jednocześnie dają unikalne poczucie, że coś takiego jest możliwe, a więc stają
się motorem do podejmowania pozytywnych działań.
Mam świadomość, że owe uczucia mogą u jednych trwać tylko
chwilę i to właśnie tę trwającą do momentu pochwycenia pilota i zmiany kanału,
u innych zaś mogą wywołać jedynie chęć ziewania ponad wszelką normę, graniczącą
ze znużeniem. Ja jednak wykazuję nietypową dla obecnych czasów wrażliwość i po
obejrzeniu ‘Nietykalnych’ polubiłam bardziej otaczającą mnie szarą, miejską
rzeczywistość. Zapragnęłam być bardziej kolorowa i stwierdziwszy, że w tym
świecie dzieją się jednak dobre rzeczy, postanowiłam i ja zrobić coś dobrego.
Młodsza A.
Źródło: http://data.whicdn.com/images/33586159/forever-glam-by-tandi-venter_large.
Źródło: http://data.whicdn.com/images/17062687/tumblr_ltqfu2TKiU1qi0skyo1_500_large.png
Żródło: http://data.whicdn.com/images/8205361/tumblr_lijp50vald1qa39ovo1_500_large.jpg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz