sobota, 21 lipca 2012

O czekaniu...


Kto na coś czeka? Przyznaję się pierwsza, choć do czekania mam w sobie fanaberyjną niechęć.
Obserwuję, że czekamy na wszystko – na autobus, na taksówkę, na piątek i na kolejny weekend też, na wakacje, aż będzie ciepło/ kiedy w końcu zrobi się chłodniej, aż on napisze, kiedy ona się odezwie, bo oboje naczytali się poradników o tym, jak powinien przebiegać proces zakochiwania się, abstrahując już od tego, że w jakikolwiek sposób można doń kontrolować, dalej – czekamy w kolejkach, korkach, chcemy, by coś się zaczęło/ skończyło, rzadko zaś, by trwało. Wiemy, że tylko TERAZ jest obiektywne, a na owo TERAZ nie zwracamy uwagi. Jostein Gaarder, którym zaczytywałam się w szkole średniej pisał, że na świecie jesteśmy tylko raz – aż prosi się dodać, by tego razu nie ‘przeczekać’.

Przepełniona goryczą, zaczęłam z procesem czekania walczyć (uwaga! to słowo pojawiać będzie się w tekście często, niczym w leczeniu stanów fobii, próbuję się z nim oswoić), wyśmiana przez otoczenie jako współczesny don Kichot, a przez tych mniej oczytanych oskarżona o szukanie dziury w całym. Pierwszym krokiem -i ostatnim jednocześnie - było zakupienie książki, by czas szybciej minął w ulicznych korkach, przychodniach i tym podobnych lubiących czekanie środowiskach. I tu się poddałam. Poza ćwiczeniem uważności i ‘byciu tu i teraz’, co wydaje mi się tylko sloganem, wykorzystywanym w agresywnym marketingu, nic nie przyszło mi do głowy. 
A że długo w stagnacji trwać nie umiem, zaczęłam się cieszyć czym innym – że są zmiany.
Wiele razy wydawało mi się, że już dotarłam do miejsca, w którym pozostanę na stałe. I o ile pojawiało się w takich chwilach poczucie bezpieczeństwa, o tyle stopniowo narastające przyzwyczajenie sprawiało, ze czegoś zaczynało mi brakować. Myślę jednak, że zmiany są dobre. Stymulują do innych niż dotychczas podejmowanych działań, umożliwiają zaczęcie czegoś od nowa, wyjście poza przyjęte czy to przez nas, czy przez nasze otoczenie, schematy, zbudowania z drugą osobą relacji takiej, jakiej na danym etapie życia potrzebujemy. A co najważniejsze – pozwalają uzyskać dystans do życia. I zmiany wcale nie muszą być spektakularne, stawać przede mną nagle, wręcz przeciwne – składają się w jeden proces. 
Rok temu myślałam inaczej, trochę inaczej czułam i inaczej też patrzyłam na ludzi. Z każdą chwilą dorośleję, myślę bardziej perspektywicznie, mimo że mentalność ośmiolatka niekiedy mi odpowiada i w momentach kryzysowych mam ochotę nakryć się kocem i spadający mi na głowę grad niezałatwionych spraw przeczekać.

Być może popadam w przesadny idealizm i czuć tu trochę psychologią, z którą niewiele mam wspólnego, ale dla czekania, nad którym się dzisiaj męczę, nie ma alternatyw. Dlatego się z nim godzę, trochę jak ze współlokatorem, który ubóstwia artystyczny nieład, kiedy ja lubię mieć wszystko poukładane. Musimy nauczyć się razem żyć. Wyciągam do niego rękę, równocześnie obiecując jakoś się ze świadomością czekania na coś mijać. Podczas czekania dzieje się wiele inspirujących rzeczy, hoduję więc oczy dookoła głowy, by to wszystko podziwiać i Wam relacjonować, uczynię jeszcze z tej wszędobylskiej poczekalni całkiem twórcze doświadczenie! 

Młodsza A.

Źródło: http://data.whicdn.com/images/32582900/tumblr_m74c4z9Kke1r48cejo1_500_large.jpg




1 komentarz:

  1. Das Universum, dehnt sich aus und zieht sich wieder zusammen.
    Das, ist ein Vorgang der sich ewig wiederholt.

    Wenn das Universum sich wieder ausdeht, wird alles so sein wie bisher.
    Jeden Fehler den wir gemacht haben, werden wir wieder und wieder machen bis in alle ewigkeit.

    Deswegen mein Rat, es diesmal Richtig zumachen. Den diesmal ist das einzige mal.

    OdpowiedzUsuń