piątek, 24 sierpnia 2012

Japońskie czekoladki


Zazwyczaj najpierw powstaje post, potem- w celu wpisania się w tendencję, a jednocześnie urozmaicenia sobie i czytelnikowi życia- dodawane są do niego wyszperane czy spotkane gdzieś, kiedyś zdjęcia. Tym razem jest odwrotnie. Czytałam książkę, kilkadziesiąt stron przed oczekiwanym końcem, spotkałam fragment powyżej. Od niego zaczyna się ten tekst, bo od niego wziął się pomysł. Ze schowanego gdzieś głęboko w biurku pudełka czekoladek, w którym – podobnie jak we fragmencie powyżej, pozostały tylko te najmniej lubiane- wzięły się dwa ostatnie zdjęcia.


Fragment pochodzi z Norwegian Wood Harukiego Murakamiego. Jest kilku takich pisarzy, z którymi prowadzę nieustanną walkę, co w zasadzie jest niezgodne z moim charakterem. Chodzi o ogólnie pokojowe nastawienie do świata, jak i to, że mam zwyczaj oceny książki po pierwszych mniej więcej pięćdziesięciu stronach. Choćbym nie wiem ilu pochwał nie wysłuchała pod adresem książki- jeśli nie zainteresuje mnie ona przez kilkadziesiąt pierwszych stron- zazwyczaj odkładam ją na półkę.
Murakami to taki pisarz, o książkach którego nie mogę powiedzieć, że mnie porwały. Że je pochłonęłam, wiele z nich wyniosłam. Są dla mnie - realistki -trochę zbyt abstrakcyjne, zbyt wolne, za dużo w nich filozofii, chociaż oczywiście zdaję sobie sprawę, że według zamiaru nie miały być to kryminały z wartką akcją. Japoński pisarz jest jednak bardzo popularny, na jego książki w mojej osiedlowej bibliotece kolejki sięgają grudnia, chociaż mamy sierpień, a kiedy ukazuję się nowość jego autorstwa, błyskawicznie znika z półek księgarni. Może nie powinnam się zmuszać, ale za każdym razem daję mu więc szansę i za każdym razem czytam książkę w całości. Nie umiem powiedzieć, czy jestem z tego powodu zadowolona, czy żałuję.

W Norwegian wood, a konkretnie we fragmencie, od którego zaczynam tekst, Murakami wkłada w usta jednej z bohaterek porównanie życia z pudełkiem czekoladek. Już to gdzieś słyszałam, podobnie jak porównanie życia do sceny, z której każdy kiedyś będzie musiał zejść. Lektura tych kilku sfotografowanych przeze mnie zdań przyczyniła się do refleksji, czy rzeczywiście my- ludzie- umiemy wykorzystywać najpierw to, co dobre. Bohaterka powieści tak tłumaczy sobie rzeczywistość w trudnych momentach. A co z interpretacją na co dzień? Czy przypadkiem nie jest tak, że to właśnie te czekoladki, których nie lubimy, dominują w pudełku, a tych ulubionych jest jak na lekarstwo? Być może to wersja dla pesymistów do potęgi, ale mam wrażenie, że moje życie składa się z jakiś zobowiązań, powinności i ograniczeń, niekoniecznie narzucanych przeze mnie samą, a bardziej przez środowisko, w którym żyję. Nie da się tego zmienić, chyba że zrezygnujemy z dotychczasowego życia, wyłamiemy się i odrzucimy obowiązujące konwenanse . Dlatego też żeby życie nie składało się tylko z obowiązków, sama znajduję coś, co sprawia mi przyjemność, co je wzbogaca i koloruje szarość codzienności. Nie wybieram tego, co najlepsze na początek, bo potem nie umiałabym tego lepszego docenić, nie widziała kontrastu. Mam wrażenie, że im więcej przeszkód musimy pokonać po drodze do celu, tym- oczywiście, jesteśmy bardziej zmęczeni- ale jednocześnie bardziej go celebrujemy i odnosimy większą satysfakcję.

Najlepiej gdyby przyjemne przeplatało się z koniecznym. Problem okazywał się chwilowy i paradoksalnie przynosił zmiany na lepsze, niósł przydatne na przyszłość wnioski, tak żeby nie popełnić tego samego błędu ponownie. To moja filozofia, zupełnie różna od tej prezentowanej w książce. Kiedy dostaję pudełko czekoladek, być może z powodu swojego nieposkromionego apetytu, zjadam je bez dorabiania do nich ideologii, co – sama przyznam- brzmi nawet dziwnie, jeśli nie śmiesznie. Czasem zjem najpierw te ulubione, innym razem chwycę jakąkolwiek. I dopiero tu widzę analogię do życia, w którym też nie zawsze mam od razu to, czego chcę. Raz jest idealnie, raz tylko ( lub aż) w porządku, innym razem po prostu zostaję postawiona przed faktem dokonanym, nie mam żadnego wpływu na zmiany, jakkolwiek bardzo chcę, by nastąpiły.

Po kolejną książkę Murakamiego sięgnę, dam sobie kolejną szansę. Nie chcę radykalnie przekreślić naszej znajomości z powodu pudełka czekoladek, ale ciekawa jestem, po którą z nich sięgnąłby, gdybym poczęstowała go świeżo otwartym pudełeczkiem. 

Starsza A.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz