wtorek, 21 sierpnia 2012

Białe kłamstwo, grubymi nićmi szyte

Za sprawą bratniej duszy wpadła mi w ręce jedna z książek Pratchetta. Tropem i zarazem inspiracją dla tego tekstu jest zaczerpnięte z niej sformułowanie: ‘Kłamstwo obiegnie cały świat, zanim prawda zdąży włożyć buty’. Nie dane mi jest zgłębić natury tychże butów, ponieważ z chwilą następną słyszę tylko huczenie telewizora. Rezultat jest oczywisty. Myśl gdzieś mi ucieka, gubię wątek, a złość strzela ze mnie fajerwerkiem. Irytacja jednak mija mi szybko, a że nie jestem zdeklarowanym technofobem, idę do tego telewizora. 

Prezenter z nieporuszoną twarzą informuje mnie o umierających z głodu dzieciach i rozrywających ciała bombach. Gdybym w tym momencie miała kontakt z moim sercem, musiałabym poczuć bezmiar bólu. Współlokatorka przełącza kanał. Tam zaś człowiek, twierdzący, że poświęci swoje życie, by mnie uszczęśliwić, jeśli tylko wezmę pod rozwagę zakupienie reklamowanego szamponu. W następnej chwili sama biorę w posiadanie pilot od telewizora i trafiam na program o wpływie smaku lodów na charakter. Nie, inaczej. Słucham o związku zamiłowania do lodów z osobowością. Czy ktokolwiek słyszał o tym, że osoba plus lody czekoladowe równa się pragmatyk? No właśnie. Ja, lubiąca lody czekoladowe, wiele rzeczy interpretuje emocjonalnie, podobne założenie ociera się więc o nonsens. 

Wychodzę z pokoju, czując się samotna w świecie, którego nie rozumiem. Przerażona faktem, że potencjalni odbiorcy podobnych programów będą tworzyć materialną i duchową rzeczywistość mojej starości. Przekonana o tym, że mój charakter nieco nie przystaje do realności  i że powinnam urodzić się jakieś dziesięć lat wcześniej. Być może trafiłabym na kogoś, z kim jestem w stanie porozumieć się na takim poziomie emocji, jaki jest mi potrzebny. I pewnie dlatego poczułam kiedyś, że ‘Midnight In Paris’ Allena jest o mnie.

Wybrałam się tydzień temu do znajomej na parapetówkę w dosłownym tego słowa znaczeniu, ponieważ w mieszkaniu, które udało jej się w końcu nabyć były tylko i wyłącznie parapety. Pominę kwestię warunków lokalowych i ich atutów (mnóstwo miejsca na popisy taneczne!), pozwolę sobie natomiast na kilka słów o wspomnianej znajomej. Otóż wszystko, co mówiła, niezmiennie musiałam dzielić przez trzy, a niekiedy także wyciągnąć z tego pierwiastek. Mówiąc bardziej obrazowo: zmuszona byłam przesiewać jej monologi przez sita o bardzo dużych oczkach. W rozmowie z nią czułam się prawie jak poławiacz złota. Nie wiem, na ile jej kłamstwa wynikały z chęci podniesienia atrakcyjności rozmowy, a na ile ze względów osobistych. Przyzwyczaiłam się do fałszowania przez nią rzeczywistości do tego stopnia, że czasem, mówiąc kolokwialnie, mydlenie oczu uchodziło mojej uwadze. Łatwość, z jaką miotała mi tymi mydlinami w twarz budziła we mnie niemały podziw. Jednocześnie przykro mi się przyznać, że jej fizjonomia zawsze wyrażała dla mnie przekonanie: ‘kłamię, więc jestem’. Zapytana, na ile kłamstwo może mieć krótkie nogi, odparła, że przyłapanie na mówieniu nieprawdy jest względnie bezbolesne. Nie dopytywałam się, względem czego.

Gdybym w przytoczonej na początku tekstu chwili nie cisnęła pilotem o fotel, możliwe, że obejrzałabym odcinek  serialu ‘Dr House’. ‘Wszyscy kłamią’, znamy to. Mogłabym również sięgnąć po Dostojewskiego i tam przeczytać: ‘Gdybym nie kłamał, nie byłbym człowiekiem’. To jak to jest z tym kłamstwem? Jest wszędzie? Czy mówienie tak zwanych półprawd też zakrawa o kłamstwo?

Niestety w tym miejscu autorka jest bezradna. Dla kontrastu mogę napisać o prawdzie, bo w nią wierzę. W moim odczuciu prawda może istnieć albo w sposób zupełny albo nie istnieć w ogóle. Coś istniejącego tylko częściowo jest gorsze od przypadków skrajnych. Kreuję rzeczywistość według własnych potrzeb i na pocieszenie czytam też Bułhakowa. Za nim mogę powiedzieć, że język może ukryć prawdę, ale oczy nigdy. Nie sądzę, by łatwo można było je zintegrować. Oczy są o tyle wdzięczne, że zawsze próbom manipulacji się opierają.

Młodsza A.

 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz