,,Czasem musisz wznieść się naprawdę wysoko, żeby zrozumieć,
jak niewielki jesteś". Tak powiedział Felix Baumgartner po skoku z wysokości 39 km. Pobił 3 rekordy świata, zrobił coś, co dla mnie jest do nie wiem której potęgi niesamowite, niewyobrażalne,
niezwykłe. Możliwość oglądania na żywo realizacji jego planu nadała temu jego wyczynowi jeszcze
większą rangę, uczyniła bardziej spektakularnym. Rzadko kiedy telewizja
i jej sposób oddawania rzeczywistości są w stanie przyciągnąć moja uwagę, ale
faktycznie nawet ja przyglądałam się lądującemu Felixowi z takim
zainteresowaniem, jak pewnie 21 lipca 1969 roku przyglądano się Armstrongowi.
Źródło: weheartit.com |
Źródło: weheartit.com |
Felix szczęśliwie wylądował, bardzo dobrze, mamy kolejny
krok w dziejach ludzkości. A ja mam w głowie zdanie, które wypowiedział po
dosłownym powrocie na Ziemię, z którym tak do końca poradzić sobie nie mogę.
Powstaje wiec kolejny post.
F.B. znalazł się 39 km nad powierzchnią Ziemi, wiec
perspektywa, jaka zobaczył, lecąc, nie mogła pozostać obojętna, musiała
pozostawić po sobie wrażenie trudne do
opisania. Miał rację. Będąc tyle kilometrów nad Ziemią, człowiek musi czuć swoja
małość, zdawać sobie sprawę, jak niewielką część wszechświata stanowi i jak
chwilowe, jak ulotne jest jego życie. To dobrze, że to zaobserwował, dobrze, że
to powiedział. Wierzę mu. Jednak my - ludzie, którzy unoszą się tylko metaforycznie, tylko gdy dzieje się dookoła nich coś naprawdę niezwykłego, co dodaje skrzydeł i nie jest przy tym jednym z napojów energetyzujących, patrzymy na sprawę nieco inaczej. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Źródło: weheartit.com
Źródło: weheartit.com |
Upadek dla (dość) młodego człowieka to słowo trochę patetyczne, za duże, nie na miejscu. Ale punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, więc wybaczycie mi, mam nadzieję, to, że sporą część własnych potknięć na potrzeby tekstu wrzucę do wora z napisem ,,upadki". Pamiętam jedno z nich szczególnie. Towarzyszyła mi w tamtym momencie myśl dokładnie przeciwna do tej wypowiedzianej przez Felixa Baumgartnera. Dopiero kiedy wszystko przestało się udawać, zobaczyłam, kim jestem i gdzie jestem. Trzeba było dużego potknięcia, żeby przewartościować większość spraw dookoła siebie, w tym zająć się jedną najważniejszą zmianą, bez której ciężko byłoby ruszyć z miejsca- zmianą siebie. Kiedy wszystko wali się jak przysłowiowy domek z kart, czuje się- paradoksalnie- jak austriacki bohater tego tekstu. Paradoksalnie, bo on odczuł to tam wysoko, a ja tu - na ziemi, spadając na szczeblu własnej drabiny wartościo kilka szczebli. Oboje czuliśmy ludzką małość.
. |
Źródło: weheartit.com |
Starsza A.
Mi się wydaje, że takie upadki są potrzebne. W ten sposób możemy poznać prawdę o sobie. Zawsze kojarzy mi się to z gotowaniem zupy przez kucharkę. Żeby naprawdę poznać, co w niej jest, musi dokładnie zamieszać - od samego dna, a wtedy wszystko wypływa na górę. Tak samo i u nas, czasem potrzebujemy tego zamieszania żeby poznać prawdę o sobie.
OdpowiedzUsuńDla jednego to będzie rewolucja życiowa, dla innego coś drobnego, niezależnie od wielkości, dla osoby doświadczanej, jednakowo ważne.
mrT