piątek, 19 października 2012

,,Czasem musisz wznieść się naprawdę wysoko..."


,,Czasem musisz wznieść się naprawdę wysoko, żeby zrozumieć, jak niewielki jesteś". Tak powiedział Felix Baumgartner  po skoku z wysokości 39 km. Pobił 3 rekordy świata, zrobił coś, co dla mnie jest do nie wiem której potęgi niesamowite, niewyobrażalne, niezwykłe. Możliwość oglądania na żywo realizacji jego planu nadała temu jego wyczynowi jeszcze większą rangę, uczyniła bardziej spektakularnym. Rzadko kiedy telewizja i jej sposób oddawania rzeczywistości są w stanie przyciągnąć moja uwagę, ale faktycznie nawet ja przyglądałam się lądującemu Felixowi z takim zainteresowaniem, jak pewnie 21 lipca 1969 roku przyglądano się Armstrongowi.
Źródło: weheartit.com
Źródło: weheartit.com
Felix szczęśliwie wylądował, bardzo dobrze, mamy kolejny krok w dziejach ludzkości. A ja mam w głowie zdanie, które wypowiedział po dosłownym powrocie na Ziemię, z którym tak do końca poradzić sobie nie mogę. Powstaje wiec kolejny post.


F.B. znalazł się 39 km nad powierzchnią Ziemi, wiec perspektywa, jaka zobaczył, lecąc, nie mogła pozostać obojętna, musiała pozostawić po sobie wrażenie  trudne do opisania. Miał rację. Będąc tyle kilometrów nad Ziemią, człowiek musi czuć swoja małość, zdawać sobie sprawę, jak niewielką część wszechświata stanowi i jak chwilowe, jak ulotne jest jego życie. To dobrze, że to zaobserwował, dobrze, że to powiedział. Wierzę mu. Jednak my - ludzie, którzy unoszą się tylko metaforycznie, tylko gdy dzieje się dookoła nich coś naprawdę niezwykłego, co dodaje skrzydeł i nie jest przy tym jednym z napojów energetyzujących, patrzymy na sprawę nieco inaczej. Tak mi się przynajmniej wydaje. 

Nie próbuję odgrywać tu roli specjalisty- psychoterapeutki. Nie znam się na wzlotach i upadkach, posiadam w swojej kolekcji kilka takich i takich, ale nie sądzę, by było ich wystarczająco, żebym mogła prawić na ich temat jakiekolwiek morały. Mimo wszystko chcąc uczyć się na błędach- a tak podobno najlepiej- wyciągam z nich wnioski. Prędzej czy później służą mi budowaniu siebie na nowo, dzięki nim zmieniam często nie tylko elewację, czyli siebie na zewnątrz, niekiedy przeprowadzam z ich udziałem remont generalny swojej osoby. Kiedy próbuję sobie przypomnieć, które z nich przyniosły ze sobą więcej wymiernych, odczuwalnych efektów, z ciężkim sercem muszę stwierdzić, że były to upadki. Sytuacje skrajne, kryzysowe do potęgi, łzogenne, płaczotwórcze, te z puli beznadziejnych, nierozwiązywalnych i prawie równoznacznych z depresją. No, może bez przesady... Z perspektywy czasu muszę jednak zwrócić im honor i chociaż trudno mi to przejdzie przez gardło - podziękować. W dużym stopniu jestem sobą dzięki nim. 


Źródło: weheartit.com

Źródło: weheartit.com

Upadek dla (dość) młodego człowieka to słowo trochę patetyczne, za duże, nie na miejscu. Ale punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, więc wybaczycie mi, mam nadzieję, to, że sporą część własnych potknięć na potrzeby tekstu wrzucę do wora z napisem ,,upadki". Pamiętam jedno z nich szczególnie. Towarzyszyła mi w tamtym momencie myśl dokładnie przeciwna do tej wypowiedzianej przez Felixa Baumgartnera. Dopiero kiedy wszystko przestało się udawać, zobaczyłam, kim jestem i gdzie jestem. Trzeba było dużego potknięcia, żeby przewartościować większość spraw dookoła siebie, w tym zająć się jedną najważniejszą zmianą, bez której ciężko byłoby ruszyć z miejsca- zmianą siebie. Kiedy wszystko wali się jak przysłowiowy domek z kart, czuje się- paradoksalnie- jak austriacki bohater tego tekstu. Paradoksalnie, bo on odczuł to tam wysoko, a ja tu - na ziemi, spadając na szczeblu własnej drabiny wartościo kilka szczebli. Oboje czuliśmy ludzką małość.

.
Źródło: weheartit.com
Tym tekstem chcę powiedzieć, że nieważne, czy siedzisz przed komputerem, czy skaczesz z wysokości 39 kilometrów. Jeśli umiesz zdystansować się do siebie jako człowieka, jako istoty, jako bytu- to chyba dobrze. Jeśli wiesz, że jesteś cząstką wielkiego istnienia- też dobrze. Nie myśl o sobie jako o kimś małym. Każdy z nas jest tak samo mały i bez naszej małości wielkiego świata by nie było. 

Starsza A.

1 komentarz:

  1. Mi się wydaje, że takie upadki są potrzebne. W ten sposób możemy poznać prawdę o sobie. Zawsze kojarzy mi się to z gotowaniem zupy przez kucharkę. Żeby naprawdę poznać, co w niej jest, musi dokładnie zamieszać - od samego dna, a wtedy wszystko wypływa na górę. Tak samo i u nas, czasem potrzebujemy tego zamieszania żeby poznać prawdę o sobie.
    Dla jednego to będzie rewolucja życiowa, dla innego coś drobnego, niezależnie od wielkości, dla osoby doświadczanej, jednakowo ważne.
    mrT

    OdpowiedzUsuń