Dużo mówię. Zadaję dużo pytań. Chcę odpowiedzi, uzasadnień,
wyjaśnień. Nie przyjmuję odpowiedzi typu,, Nie wiem”, ,,Zastanowię się”,
,,Zobaczymy”. Jako dziecko chciałam być dziennikarzem, móc bezkarnie pytać o
wszystko i domagać się odpowiedzi, najlepiej w programie na żywo tak żeby
rozmówca, trochę jak ofiara, nie mógł wzruszyć ramionami, nie odpowiedzieć i
obrażony zakończyć rozmowę. Dziennikarką nie zostałam, ale cech, które, mam
wrażenie, mogłyby przydać się do tego zawodu, się nie pozbyłam. Nadal o
wszystko pytam, proszę o dłuższe niż zdawkowe, kilkuwyrazowe odpowiedzi, drążę
temat do momentu, kiedy wszystko nie stanie się jasne. Często za to obrywam.
Tym tekstem będę się bronić.
Zdaję sobie sprawę, że o wiele łatwiej jest czasem powiedzieć ,,Nie wiem”
niż godzinami uzasadniać swoje zdanie komuś, kto i tak najprawdopodobniej nas
nie zrozumie, bo nie zna naszej sytuacji, nie rozumie, czym się kierujemy, nie
zna naszych zamiarów i doświadczeń. Sama czasem stosuję tę perfidną metodę. Ale
jeśli szczerze się do tego przyznaję, równie szczerze mówię, że robię to bardzo
rzadko. W stosunku do ludzi, na których mi zależy, których dobra chcę tak samo
jak swojego nie stosuję żadnych taktyk. Pytam, pytam i jeszcze raz pytam. Póki
nie poskromię swojej ciekawości, nie zrozumiem rozmówcy, nie daję za wygraną.
Brzmi to dość kategorycznie, więc od razu się usprawiedliwię, że w celu uzyskania
odpowiedzi nie stosuję średniowiecznych narzędzi tortur, nie szantażuję nikogo
kompromitującymi zdjęciami ani nie podnoszę głosu. Ja po prostu bardzo chcę
wiedzieć.
Źródło: weheartit.com
Ciekawość, która w moim przypadku idzie w parze z troską o
mojego rozmówcę, bywa często odbierana jako najgorsza z wad. Rozumiem, że każdy
powinien mieć swoje tajemnice, mam je też i ja, ale coraz częściej w rozmowach,
tych przypadkowych na ulicy, w sklepie czy na przystanku, jak i tych z
bliższymi, odnoszę wrażenie zejścia na poziom niżej. Sprowadzenia rozmowy do
zwykłej wymiany zdań, najczęściej takich, które, mówiąc bezpośrednio, jednym
uchem wchodzą, drugim wychodzą. Nie chcemy wiedzieć więcej, żeby zrozumieć.
Właściwie ostatnimi czasy mam wrażenie, że słowo zrozumieć wyszło z obiegu.
Pytamy z grzeczności, tak przecież wypada.
Źródło: weheartit.com
Moi przyjaciele najprawdopodobniej nieraz mieli mnie dość,
kiedy zadawałam im kolejne z rzędu pytanie. Pewnie zastanawiali się, po co to
robię i czy przypadkiem nie jest to efekt mojej złośliwości. Mimo że zdaję
sobie sprawę, że tak mogło być, nie żałuję pytań, które zadałam. Często
pozwoliły mi dowiedzieć się więcej niż przypuszczałam, dały nowe spojrzenie na
siedzącą przede mną osobę, pozwoliły zmienić błędną ocenę. Najwięcej
przyjemności dają te pytania, które powodują inną niż werbalna reakcję
rozmówcy. Błysk w oku, zawahanie w głosie, westchnięcie, złapanie za głowę,
uśmiech, grymas. Takie, które wymagają od niego spojrzenia na samego siebie.
Źródło: weheartit.com
Pytać trzeba, będę się przy tym upierać. Nie tylko po to,
żeby wiedzieć. Także po to, żeby unikać niedomówień, żeby uzyskiwać świeżość w
rozmowie, zmieniać perspektywę, uczyć się interpretować słowa innych. To coś
jak doświadczenie chirurga przy stole operacyjnym. Im więcej pacjentów uratuje,
tym pewniej zdiagnozuje kolejnego. Im więcej pytań zadamy i im więcej odpowiedzie na
nie dostaniemy, tym będziemy mądrzejsi. Życiowo mądrzejsi, nie przeczytacie
tego w żadnej z książek. Pytania trzeba oczywiście umieć zadawać. Tu bywa
trudniej i tu ja muszę uderzyć się w piersi. Trzeba nauczyć się wyczuć chwilę,
wybrać dobry moment, okoliczność, pytać z umiarem, taktownie, ważyć słowa, to
też przychodzi z czasem i z kolejnymi próbami, nawet jeśli nieudanymi. Niewarto
silić się na ciekawość wobec tych, którzy nam obojętni, ale – wybaczcie mi,
przyjaciele- ja Was nadal będę o wszystko wypytywać. Taka moja definicja
dobrego przyjaciela. Jeśli zacznę Was męczyć, dajcie znać ;)
I pamiętajcie, mnie też zawsze o wszystko możecie zapytać.
I pamiętajcie, mnie też zawsze o wszystko możecie zapytać.
Źródło: weheartit.com
Starsza A.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz