piątek, 21 września 2012

Post patykiem na piasku pisany


Post to bardzo nietypowy- powstaje na piasku, na plaży, spisuję go patykiem, robię potem zdjęcia, po powrocie do domu złożę z tych magicznych dla mnie fotografii jedną całość. Zazwyczaj gdy mam przy sobie notes i coś do pisania- pomysły omijają mnie szerokim łukiem. Kiedy znów mają ochotę mnie odwiedzić – tym razem ja nie mam ich czym ugościć.

W tym momencie bardzo chcę coś napisać, czuję, że pomysł nie może czekać, muszę go złapać i schować do kieszeni. Takiego posta chciałam, na niego czekałam, potrzebny był mi taki moment, taki widok. Najbliższe skrzyżowanie oddalone o 50 km, inny zapach, inne powietrze, inna ja w najlepszym pod słońcem miejscu. W przestrzeni wybitnie kontrastowej do mojej codziennej.

Napisałam ostatnio tekst o ładowaniu akumulatorów. O tym, jak jest to ważne i jak trzeba się starać, żeby znaleźć na to sposób. Moją metodą jest to co tu i teraz. Co roku planuję zrezygnować z tego miejsca, poszukać innego,  odszukać inspiracji gdzie indziej. Bezskutecznie- co roku wracam, ciesząc się w dodatku ze swojej niekonsekwencji. Znam tu każdy metr kwadratowy, a mimo to nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że każdego roku poznaję to miejsce na nowo. O wiele bardziej prawdopodobne jednak, że co roku to nowa, inna ja się  tu pojawiam.

Kiedy zaczynałyśmy przygodę z blogowaniem, deklarowałyśmy potrzebę zatrzymywania tego, co tu i teraz, złapania chwili. Nigdzie indziej jak tu ta chwila nie trwa tak długo i nie jest tak prawdziwa. Być może w mieście, w którym żyję też przytrafiają się takie chwile- perełki, ale nie pamiętam ich tak długo, nie potrafię ich przywołać, zapamiętać, wracać we wspomnieniach. W miejscu, które w galopującym świecie zatrzymało się wiele lat temu, będąc- mówiąc językiem blogera- wylogowana z codzienności, czuję, czym jest to ciągle przywoływane ,,tu i teraz”.

Post to dla mnie magiczny, stąd może trochę nieskładny i skomplikowany. Przekaz płynie jednak prosto z serca. Posty młodszej A i jako czytelnika, i jako dobrze znaną jej osobę, uczą mnie unikać przesadnego uzewnętrzniana, co w przygodzie anonimowej blogerki jest moją małą zmorą, ale ten post- post bardzo szczerze ode mnie- tego uzewnętrznienia wymagał.

Starsza A. 











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz