Post to bardzo nietypowy- powstaje na piasku, na plaży, spisuję go patykiem,
robię potem zdjęcia, po powrocie do domu złożę z tych magicznych dla mnie
fotografii jedną całość. Zazwyczaj gdy mam przy sobie notes i coś do pisania-
pomysły omijają mnie szerokim łukiem. Kiedy znów mają ochotę mnie odwiedzić –
tym razem ja nie mam ich czym ugościć.
W tym momencie bardzo chcę coś napisać, czuję, że pomysł nie
może czekać, muszę go złapać i schować do kieszeni. Takiego posta chciałam, na
niego czekałam, potrzebny był mi taki moment, taki widok. Najbliższe
skrzyżowanie oddalone o 50 km, inny zapach, inne powietrze, inna ja w
najlepszym pod słońcem miejscu. W przestrzeni wybitnie kontrastowej do mojej
codziennej.
Napisałam ostatnio tekst o ładowaniu akumulatorów. O tym,
jak jest to ważne i jak trzeba się starać, żeby znaleźć na to sposób. Moją
metodą jest to co tu i teraz. Co roku planuję zrezygnować z tego miejsca,
poszukać innego, odszukać inspiracji
gdzie indziej. Bezskutecznie- co roku wracam, ciesząc się w dodatku ze swojej
niekonsekwencji. Znam tu każdy metr kwadratowy, a mimo to nie potrafię oprzeć
się wrażeniu, że każdego roku poznaję to miejsce na nowo. O wiele bardziej
prawdopodobne jednak, że co roku to nowa, inna ja się tu pojawiam.
Kiedy zaczynałyśmy przygodę z blogowaniem, deklarowałyśmy
potrzebę zatrzymywania tego, co tu i teraz, złapania chwili. Nigdzie indziej
jak tu ta chwila nie trwa tak długo i nie jest tak prawdziwa. Być może w mieście,
w którym żyję też przytrafiają się takie chwile- perełki, ale nie pamiętam ich
tak długo, nie potrafię ich przywołać, zapamiętać, wracać we wspomnieniach. W
miejscu, które w galopującym świecie zatrzymało się wiele lat temu, będąc-
mówiąc językiem blogera- wylogowana z codzienności, czuję, czym jest to ciągle
przywoływane ,,tu i teraz”.
Post to dla mnie magiczny, stąd może trochę nieskładny i
skomplikowany. Przekaz płynie jednak prosto z serca. Posty młodszej A i jako
czytelnika, i jako dobrze znaną jej osobę, uczą mnie unikać przesadnego
uzewnętrzniana, co w przygodzie anonimowej blogerki jest moją małą zmorą, ale
ten post- post bardzo szczerze ode mnie- tego uzewnętrznienia wymagał.
Starsza A.
Starsza A.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz