Wyjeżdżasz. Z niecierpliwym pragnieniem
doświadczenia czegoś nowego. Masz otwartą głowę i chłonne serce. Poznajesz,
próbujesz, odkrywasz. A potem, z tym samym drżeniem, patrząc przez okno pociągu
czy samochodu, wypatrujesz najbardziej ukochanych miejsc. Zaczynasz myśleć
obrazami. Przed oczami niczym migawki ze źle odtwarzanego filmu ukazują się
ryciny codzienności, do której tęskniłeś. Wizualizacja stworzona na poczekaniu,
ale jakże prawdziwa.
Radość powrotów.
Nieraz łapałam się na tym, że będąc ‘w rozjazdach’,
marzyłam o domu. Lubię wyjeżdżać, nawet jeśli wiąże się to niezmiennie z
rozmaitymi wysiłkami akrobatycznymi przy pakowaniu walizki, jak również nie
zawsze pewnym komfortem podróży. Niemniej jednak przyznać muszę tutaj otwarcie
- każdorazowo nadchodzi ten moment, w którym chcę wrócić. Abstrahując od
okoliczności - miejsca i celu podróży, prędzej czy później pragnę pospolitości,
tej przez siebie stworzonej. Myślę, że podobne uczucia wkomponowane są w każdą
podróż, gdzie by miała się ona nie odbyć i w jakim charakterze. Nadchodzi
chwila, kiedy potrzeby w tym zakresie zostają zaspokojone w nadmiarze,
trekkingi i plecak z rozrzewnieniem, ale i niejaką ulgą lądują w szafie, ja zaś
jestem u siebie i jest mi z tym dobrze.
Fakt faktem, że podróże kształcą, co chętnie
aplikujemy w codziennej mowie. W tej kwestii umiem się wypowiedzieć
niesłychanie entuzjastycznie. Znam osoby, których podejście do wojaży można
określić jako czysto balistyczne: należy wymierzyć palcem w mapę i wyruszyć.
Kończy się dla nich jedna wędrówka tylko po to, by mogli zaplanować kolejną. Realizują
zamiar usunięcia się z domu bezzwłocznie, wykorzystując w tym celu każdy
możliwy środek lokomocji, z własnymi nogami i jednośladem włącznie. I wracają.
Rozstania nie są dla nich czymś jednoznacznie trudnym i przykrym. Rozstają się,
by móc tęsknić, czekać i cieszyć się powrotem.
Myślę, że frajda z powrotów nie jest efektem
bezmyślenia lub też poglądów, że dobrze wszędzie tam, gdzie nas nie ma. Pewien
francuski pisarz, który mam nadzieję nie obrazi się, że szargam jego słowa po
literaturze, powiedzmy, podrzędnej, pisał: żyje się dla powrotów. Wszystko jest
kwestią poczucia bezpieczeństwa, tego, że ma się gdzie wracać. Istotnym jest,
by gdzieś istniało to, czym się żyło, czy są to zwyczaje, czy kawałek cegły,
czy też wspomnienia. Piórem wspomnianego autora stworzona została także postać
Małego księcia. Tego samego, do którego Kwiat mówił: ‘Ludzie? (...) Wiatr nimi miota. Nie mają korzeni – to im bardzo
przeszkadza.’ Będę się bronić. Bo gdyby nie te korzenie, nie mielibyśmy,
gdzie wracać.
Można przeoblec powrót w nadzieję? I nadzieję w
powrót? Powroty mogą być ciche i bardziej spektakularne, z podróży bliskich i
dalekich, zaplanowanych i tych palcem po mapie. Są powroty do domu, do siebie,
do przyjaciół, te mniej lub bardziej wyczekiwane. Na te powroty najbardziej
wytęsknione zawsze jest nadzieja. Że to, co teraz trudne i kłopotliwe, za jakiś
czas będzie skarbem nie do przecenienia.
Że to, na co czekamy, uświadomi nam wartość czekania. Że ci, na których
czekamy, pojawią się we właściwym momencie i chwycą nas za rękę tak mocno, że
czuć będziemy ją zawsze przy sobie. Że to, co pięknie w sercu skrywane,
niedługo będzie przed oczami. Że wrócimy nawet wtedy, gdy zbłądzimy.
Jest radość w powrotach. I są nadzieje na powroty.
Młodsza A.
http://data.whicdn.com/images/4303093/tumblr_la2o7cVOnd1qdx3vao1_500_large.png |
http://data.whicdn.com/images/37212104/tumblr_m6e24090e71rr6lcvo1_500_large.jpg |
http://data.whicdn.com/images/37241800/freedom2_large.jpg |
http://data.whicdn.com/images/37635505/564405_362328333844936_1266195433_n_large.jpg |
http://data.whicdn.com/images/10174197/the-house-is-94242-500-375_large.jpg |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz