http://www.youtube.com/watch?v=LiyjUmH8jE0
Dziś o małej rzeczy i wielkiej radości.
Ściślej rzecz
ujmując: o Twojej małej rzeczy, a czyjejś wielkiej radości. Post powstaje w
nawiązaniu do filmu, który został zamieszczony kiedyś w komentarzach, a który
to film ma tak jasny, tak wielki i tak intuicyjny przekaz, że musiał zaowocować
tekstem. Inaczej być nie mogło. Nie z głową Autorki i jej upartym sercem.
Autorka z naiwnością ośmioletniego dziecka wielokrotnie
próbowała uczynić coś dobrego. Owa rzecz realizowana była w wielu kontekstach,
zawsze zakładała intencje równie dobre, które to jednak pomysły nie zawsze
okazywały się słuszne. Mam problem w doborze słów. Zdarza mi się to rzadko, nie
tyle przez wzgląd na elokwencję własną, co na to, że zwyczajnie dużo mówię.
Stąd słów braknie mi rzadko, ale ze słowem ‘dobre’ mam kłopot. Powinno ono
wypaść z obiegu. Jest stanowczo za często używane i w odniesieniu do zbyt wielu
skojarzeń. Dobre może być ciastko, dobra może być sytuacja, dobry materiał,
dobry czas, a co więcej – dobry człowiek. Nie sugeruję konieczności nabycia
słownika wyrazów bliskoznacznych, ale niewątpliwie jest mnóstwo słów, którymi
można to nieszczęsne ‘dobre’ podmienić. To da się zrobić.
Zamyśliłam się dzisiaj, czy dobre koniecznie musi być duże.
Czy każdy gest, każda życzliwość, jakaś forma pomocy musi być spektakularna.
Nieprzeciętna. Efektowna. Każdy racjonalnie myślący człowiek obruszy się, że
pomoc, w co jej się nie oblecze, powinna być przede wszystkim efektywna. I
oczywiście zgadzam się z tym. Zastanawiam się tylko, czy mały czyjś krok nie
jest więcej wart, o ile cokolwiek można tutaj wartościować, niż ogromny,
widowiskowy czyn, dokonany trochę ‘od Święta’. Inaczej mówiąc – czy małe gesty,
aplikowane odpowiednio często nie uczynią przypadkiem więcej dobrego.
W moim rozumieniu wielkim jest ten, kto nie skrzywdzi kogoś
słowem, nawet wtedy, gdy ten uparcie się o to dopomina swoim zachowaniem.
Szacunek należy się z pewnością tym, którzy nie powiedzą niczego złośliwego,
przykrego z tego tylko powodu, że sami są rozdrażnieni. Tym także, którzy od
rana zamiast walki na noże, uskuteczniają uśmiech. Są mili życzliwością własną,
nieobliczoną na żaden rachunek. Drobne rzeczy, dzielone z kimś, integrowane z sercem.
Drobiazgi, na których można zbudować coś wielkiego.
Młodsza A.
A u mnie, z ciekawości, słownik poszedł w ruch. Synonimy słowa "dobry" ładowały się przez dłuższy czas, by oznajmić mi tyle, że jest wśród nich nawet "wyborny" czy "jak się patrzy".
OdpowiedzUsuńMyślę jednak, że autorce chodziło o dobro zakopane głęboko w nas. Wszyscy byśmy chcieli, żeby co rano wychodziło w nas na wierzch jak oliwa, ale co zrobić, kiedy brak mleka do kawy, a współlokatorka-bałaganiara wszędzie rozrzuca swoje ślady?
Tak sobie myślę (i myślę, że autorka też tak myśli:), że najprościej wtedy zainwestować - dać komuś uśmiech, a gdy wróci z procentem, machniemy ręką i na mleko, i na naczynia.
P.S. Dobre ciastko, dobra sytuacja, a post też może być dobry;)